sobota, 31 grudnia 2011

Ewa Nowak - Ogon Kici

Wszyscy zamieszczają podsumowania, ja jednak całkiem niedawno umieściłam na blogu statystykę, więc dziś tylko sylwestrowa recenzja :)


Kicia właśnie zdała do maturalnej klasy i chce spędzić najbliższe lato na obozie ze sprawdzonymi przyjaciółmi. Jednak od pierwszego spotkania z Dawidem nic już nie płynie gładko i spokojnie. Zamiast na obóz harcerski Kicia jedzie na obóz surwiwalowy, wikła się w trudne i niezniszczalne uczucie. Szczęście przeplata się z rozgoryczeniem. Autorka zadaje czytelnikowi bardzo ważne pytanie: czy miłość beznadziejna ma jakikolwiek sens? A jeśli nie, to dlaczego jest aż tak pociągająca? Ogon Kici to powieść, którą powinna przeczytać każda młoda osoba myśląca, że panuje nad swoim życiem, uczuciami i przyszłością.

Moja opinia:
Czytając opis znajdujący się na okładce książki, zastanawiałam się, co takiego mogła opisać autorka, z czym się jeszcze w literaturze nie spotkałam. Z ciekawości, ale i z własnego uporu, nie odłożyłam tej książki na półkę. Okazało się, że książka jest ogromnym zaskoczeniem, co sprawiło, że pochłonęłam ją w kilka godzin.

Kicia od wielu lat jeździ na obozy harcerskie i tak miało być również w tym roku. Razem z dobrymi przyjaciółmi przygotowała odpowiednie miejsce, plan na każdy dzień, słowem - zadbała o wszystko. Jednak wszystko się zmieniło, kiedy Kicia poznała Dawida, mężczyznę w wieku jej taty! Już od pierwszego spotkania zaczęła czuć do niego coś więcej niż tylko przyjacielską sympatię. Zrezygnowała z upragnionego obozu harcerskiego na rzecz obozu przetrwania, pozostawiła przyjaciół bez pomocy i choćby jednego szczerego słowa wyjaśnienia. Porzuciła wszystko dla miłości beznadziejnej. Czy było warto?

Miłość nieodwzajemniona, platoniczna, jest znana większości nastolatek. Każda z nas choć raz wzdychała do chłopaka, który był poza naszym zasięgiem. Ale często był to nasz rówieśnik, względnie chłopak kilka lat starszy. W tej niepozornej książce spotykamy się natomiast z miłością nastolatki do mężczyzny dwa razy od niej starszego. Mało tego, mężczyzny, który ma żonę i dziecko i jest przyjacielem rodziny dziewczyny. Z pewnością nie jest to miłość łatwa, ale zdarza się i tak, że nikt wtedy o tym nie myśli. Młoda dziewczyna zaślepiona miłością jest zdolna niemal do wszystkiego, nawet do rozbicia małżeństwa.

Na temat takiej nietypowej miłości można mówić wiele. Nie można wtedy pominąć roli starszego mężczyzny, który w tym zauroczeniu ma swoją rolę. Zazwyczaj taka nastoletnia miłość mu pochlebia, czuje się znowu młody, ale nie wie, że dziewczyna potrafi zatracić się w tej miłości. W przypadku Kici widzimy, jak odrzuca zaloty niejednego chłopaka w jej wieku tylko dlatego, że czuje więź, niekoniecznie odwzajemnioną, ze starszym mężczyzną.

Szczerze mówiąc, trochę irytowało mnie zachowanie Kici, która ślepo biegła za o wiele od niej starszym facetem, który w dodatku niczego jej nie obiecywał. Mając dookoła tak wielu zainteresowanych nią chłopaków potrafiła zwodzić wszystkich, by w końcu (mówiąc brzydko) olać ich bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nie wiem, jak jest w prawdziwym życiu, bo sama się z taką sytuacją nie spotkałam, ale takie osoby muszą być strasznie denerwujące.

Jeszcze tylko kilka słów o stylu, do którego nie mogłam się przyczepić. Oczywiście styl Pani Ewy Nowak z każdą kolejną książką serii jest coraz przyjemniejszy, dlatego właśnie szybko poszło mi czytanie. Nawet nie zauważyłam, kiedy dobrnęłam do końca książki i czytałam ostatnie zdania zakończenia, które niezmiernie mnie zdziwiło i zaskoczyło. Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę na książki dla młodzieży doskonałej polskiej autorki, może śmiało sięgnąć po tą nietypową i zaskakującą pozycję.

Ewa Nowak, 'Ogon Kici', Wydawnictwo Egmont 2008, 286 stron
Ocena: 5/6

Z okazji nadchodzącego Nowego Roku 2012 życzę wszystkim molom książkowym mocy nowych, ciekawych książek, wiele wolnego czasu na przeglądanie zdobytych egzemplarzy i nieskończonej weny, która pozwala tworzyć tak wspaniałe recenzje, jak do dziś. 

czwartek, 29 grudnia 2011

Camilla Läckberg - Kaznodzieja

Akcja Kaznodziei, drugiej powieści bestsellerowego cyklu Camilli Läckberg, również rozgrywa się we Fjällbace, niewielkiej, malowniczo położonej miejscowości na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu w Tanumshede stają przed skomplikowaną zagadką. Próbują odkryć, jaki związek może mieć morderstwo młodej kobiety, której zwłoki odnaleziono w Wąwozie Królewskim, ze sprawą zaginięcia dwóch dziewczyn przed dwudziestu pięciu laty. Prawda okazuje się okrutniejsza, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać...

Moja opinia:
Nie mam w zwyczaju zaczynania jakiejś serii i nie kończenia jej, więc kiedy po raz kolejny wybrałam się do biblioteki, od razu skierowałam się w stronę półki z książkami z tej właśnie serii. Nie była to jedynie kwestia zasad, gdyż pierwszy tom cyklu bardzo mi się spodobał i to głównie dzięki temu zaczęłam szerzej się rozglądać za literaturą skandynawską. Kolejne spotkanie było równie miłe i oczywiście zaskakujące.

We Fjällbace, niewielkiej, szwedzkiej miejscowości mały chłopiec przez przypadek odnajduje zwłoki młodej dziewczyny. Co więcej, nieopodal znaleziono również dwa inne ciała, jednak pochodziły one sprzed kilkunastu lat. Zespół Patrika Hedströma ma nie lada zagadkę do rozwiązania, a jakby tego było mało, Erika, dziewczyna Patrika jest w zaawansowanej ciąży, a trwa zaskakująco gorące lato...

Jest to dopiero moje drugie spotkanie z literaturą skandynawską, która po raz kolejny mile mnie zaskoczyła i zapewniła rozrywkę na kilka długich godzin. Autorka kontynuuje wątek Eriki, która odgrywała główną rolę w pierwszej części cyklu, tym razem jednak zeszła ona na drugi plan. Pierwsze skrzypce gra tutaj jej chłopak, Patrik, który po raz kolejny musi rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa oraz dziwnie powiązanych z nim zwłok dwóch innych kobiet. Choć trop jasno prowadzi do podejrzanych, to dowody nie są jednoznaczne. Tymczasem zaginęła kolejna młoda dziewczyna, a policja podejrzewa najgorsze - że jest ona kolejną ofiarą bezwzględnego mordercy.

Niepodważalnym atutem powieści jest, tak jak podkreśliłam to w recenzji poprzedniej części, element zaskoczenia. Przez chwilę wydawało się, że wpadłam na trop mordercy szybciej, niż bohaterowie, niestety nie dane było mi się tym cieszyć. Autorka szybko rozwiała moje wątpliwości przedstawiając kolejne dowody, znacznie odbiegające od poprzednich. Choć nie raz byłam zła muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem zawiłości, a jednocześnie przejrzystości tej historii.

Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to jest to kolejny plus. Erika, znana z poprzedniego tomu, powraca jako ciężarna kobieta, dobrze zarabiająca pisarka i narzeczona policjanta. Wiedzie szczęśliwe życie, ale ile można siedzieć w domu? Lato jest upalne, w dodatku zaczęli sobie o niej przypominać wszyscy krewni i tłumnie zjeżdżali się do nadmorskiej miejscowości. Pragnąc się wyrwać, Erika próbuje choć trochę pomóc w śledztwie, nie zważając, czy wyleje sok na głowę dalekiej krewnej, by się jej pozbyć. Ta naturalność, ten brak przesłodzenia podobał mi się najbardziej. Również inne postacie są naturalne i choć nie wszystkie są szczere, to stworzone są idealnie.

Zakończenie mnie zaskoczyło, bo jakże mogło być inaczej. Autorka dobrze wie, jak zwodzić czytelnika, by z jeszcze większą ochotą oczekiwał zakończenia. Ja nie mogę go zdradzić, ale zapewniam, że nikt nie będzie zawiedziony.

Słowem podsumowania mogę tylko polecić tą świetną serię każdemu, kto lubuje się w kryminałach, a sama zapewniam, że nie poprzestanę na tej części, gdyż kolejne mam już pod ręką.


Camilla Läckberg, 'Kaznodzieja', Wydawnictwo Czarna Owca 2010, 438 stron
Ocena: 6/6

środa, 28 grudnia 2011

Po prostu stosik

Tak, tak, wiem... Miałam na bieżąco czytać Wasze notki i publikować zaległe recenzje, ale... Po prostu nie mam na to czasu. Może i moje studia nie są nie wiadomo jak ciężkie, bo w porównaniu z innymi kierunkami to jest, mówiąc kolokwialnie, lajt. Ale nowe recenzje codziennie się mnożą i żeby być na bieżąco, trzeba poświęcić na to naprawdę wiele czasu. Postaram się jednak w czasie przerwy świątecznej nadrobić co nieco i przede wszystkim napisać coś nowego. Będzie to wymagało ode mnie wiele samozaparcia, bo po świętach szykuje się kilka kolokwiów... Niestety, takie życie studenta, że trzeba być przygotowanym na wszystko.

Teraz jednak najprzyjemniejsza część notki, przynajmniej dla mnie, czyli ostatnie zdobycze. Mam je już od jakiegoś czasu, niektóre już przeczytane, ale tak czy tak, miło jest je komuś pokazać. Oto one:
 1. Ewa Nowak - Wszystko, tylko nie mięta
2. Ewa Nowak - Lawenda w chodakach
3. Cathy Glass - Skrzywdzona
4. Camilla Läckberg - Ofiara losu

Wszystkie książki wypożyczone z biblioteki.

 5. Guillaume Musso - Ponieważ cię kocham
6. Camilla Läckberg - Kamieniarz
7. Carlos Ruiz Zafón - Cień wiatru

Dwie pozycje z biblioteki, ostatnia pożyczona od koleżanki :)

J.R.R. Tolkien - Trylogia 'Władca Pierścieni': Wyprawa (w nowszych wydaniach 'Drużyna Pierścienia'), Dwie Wieże oraz Powrót Króla.

Zdobyte dzięki uprzejmości innej koleżanki ;)

Aż żal myśleć, że takie wspaniałe książki muszą zaczekać, aż będę mieć więcej czasu, ale staram się myśleć pozytywnie. No i spotkało mnie miłe zaskoczenie na studiach, bo wiele osób uwielbia czytać! Zaczynam odzyskiwać wiarę w ludzi ;) Oczywiście żartuję, ale miło było usłyszeć od innych, jak wiele ciekawych książek przeczytali. Szkoda, że nie prowadzą blogów ;)
Na dziś to już koniec, postaram się nadrobić część Waszych recenzji z tego tygodnia i wreszcie napisać jakąś recenzję.
Pozdrawiam :)

wtorek, 15 listopada 2011

Nicholas Sparks - Ostatnia piosenka

Siedemnastoletnia Ronnie reaguje z niechęcią na informację, że całe lato spędzi z ojcem, z którym od dawna nie utrzymuje kontaktów. Trzy lata wcześniej jej rodzice rozwiedli się, a zmęczony robieniem kariery ojciec Ronnie, utalentowany pianista wykładający w konserwatorium Julliarda, porzucił Nowy Jork i przeniósł się do miasteczka w Północnej Karolinie. Dla zbuntowanej dziewczyny to ciężka próba: przyzwyczajona do zgiełku wielkiego miasta, zakochana w jego nocnym życiu i modnych klubach, musi zmierzyć się z senną atmosferą małej mieściny oraz stawić czoło ojcu, do którego czuje żal. Czy będzie to najgorsze lato w jej życiu? Wszystko na to wskazuje. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć - na przykład tego, że pozna Willa, przystojnego siatkarza, obiekt westchnień miejscowych dziewcząt, ani tego, że zakocha się z wzajemnością...

Moja opinia:
Rozwód rodziców zawsze w mniejszym lub większym stopniu odbija się na dzieciach. I choć najczęściej się do tego nie przyznają, to one cierpią najbardziej. Z czasem te negatywne uczucia opuszczają dzieci, jednak trzeba odznaczać się wielkim uporem i samozaparciem, aby znienawidzić rodzica odpowiedzialnego za rozpad szczęśliwej niegdyś rodziny.

Ronnie, siedemnastolatka z Nowego Yorku od kilku lat zmierza się z rozwodem rodziców. Nie potrafi pogodzić się z decyzją o odejściu ojca, którego znienawidziła i z którym stara się nie utrzymywać kontaktów. Jednak pewnego dnia dowiaduje się, że spędzi z nim całe lato, co jeszcze bardziej utwierdza ją w przekonaniu, że ojciec pragnie zniszczyć jej życie. Jednak z czasem zaczyna przekonywać się do jego intencji, w czym po części ma swój udział pewien przystojny siatkarz, z którym zaczyna ją łączyć coś więcej, niż przyjaźń.

'Ostatnia piosenka' została napisana specjalnie dla Miley Cyrus oraz przy jej pomocy. Młoda aktorka i piosenkarka zagrała główną rolę w ekranizacji tej książki, którą miałam okazję zobaczyć już jakiś czas temu. Film bardzo mi się podobał, więc zapragnęłam poznać pierwowzór. Liczyłam na identyczną historię, tylko spisaną na papierze. Jednak pozytywnie się rozczarowałam, bo książka zawierała sceny i wątki niezawarte w filmie. Dodatkowo mogliśmy się zagłębić w uczucia Ronnie, która pod powłoką buntowniczki kryła wrażliwe serce.

Styl Nicholasa Sparksa mogę opisać jednym słowem: wciągający. To właśnie fakt, że nie mogłam się oderwać od lektury przez wiele godzin świadczy o tym, że autor wie, jak się posługiwać piórem i świetnie mu to wychodzi. Ciekawym elementem, który wprowadził do książki był podział na rozdziały pisane z perspektywy różnych bohaterów. I choć narracja była trzecioosobowa, to łatwo było 'wejść' w każdą z tych postaci.

Trudno jest mi teraz stwierdzić, od czego lepiej zacząć. Film dał nam obraz bohaterów, ale książka pozwala ich zrozumieć. Nie chcę nikogo namawiać do jednej z tych wersji, ale wiem, że teraz inaczej będę odbierać ekranizację.


Nicholas Sparks, 'Ostatnia piosenka', Wydawnictwo Albatros 2010, 445 stron
Ocena: 6/6


___________________________________________________________
Muszę się Wam przyznać, że ostatnio miałam chwile słabości i tylko kilka kroków dzieliło mnie od zawieszenia bloga. Jednak się opamiętałam i wyrzuciłam tą wiadomość z mojej podświadomości i postaram się, aby więcej do mnie nie wróciła.
Ostatnio mam więcej okazji do czytania książek niż do pisania recenzji, co skutkuje tym, że mam wiele do nadrobienia, tzn. do napisania. Postaram się zebrać w sobie, przywołać wenę i napisać kilka recenzji na zapas. Akurat szykuje mi się (kolejny) długi weekend, więc zarezerwuję sobie trochę czasu na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Obejmie to również nadrabianie Waszych blogów, więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :)
Pozdrawiam ;)

piątek, 4 listopada 2011

Ewa Nowak - Drugi

Jeśli w głębi serca marzysz, żeby spotkać inteligentnych, nieprzeciętnych, umiejących czuć i myśleć ludzi - oto powieść dla Ciebie.
Nieśmiały i wrażliwy Arek Szybalski oraz bardzo przystojny Hadrian Chabros to główni bohaterowie tej niezwykłej, pełnej subtelnego napięcia, poruszającej powieści. Obaj chłopcy, każdy po swojemu, muszą zmierzyć się z tym, co w życiu każdego nastolatka jest najtrudniejsze - z pierwszą miłością.

Moja opinia:
Młodzież to najprawdopodobniej największa grupa czytelników, tak więc to właśnie dla nich powstaje najwięcej książek. Jedną z tych licznych pozycji jest książka pt. 'Drugi' autorstwa Ewy Nowak, pedagog znanej z wielu czasopism dla młodzieży, w których przez długi czas sama się zaczytywałam.

Arek to miły i sympatyczny chłopak, który ma jedną, małą przypadłość - jąka się. Bardzo często traci przez to pewność siebie, co nie pomaga mu w zdobyciu wymarzonej dziewczyny, którą niedawno poznał. Hadrian, kuzyn Arka, jest kontrolowany przez swoją matkę, która już zdążyła zaplanować mu przyszłość - wysyła go na przesłuchania do reklam, każe wkuwać słówka z kilku języków i nie pozwala mu marnować czasu na tak błahe sprawy jak spotkania z przyjaciółmi czy dziewczyny. Poza tym w oczach matki jest na drugim planie, tuż za swoim kilkumiesięcznym bratem, Alanem. Obaj chłopcy pragną pierwszej, nastoletniej miłości, która daje tyle radości, ale boją się być 'tym drugim'.

Wielu czytelników zna twórczość Ewy Nowak, jeśli nie z własnego doświadczenia, to z opinii innych czytelników. Ja miałam z nią do czynienia kilka lat temu, kiedy seria miętowa dopiero powstawała. Pamiętam pierwsze części, które polubiłam, i do których chętnie bym wróciła. Tym razem przyszedł czas na kolejną część, która, mówiąc szczerze, nie zachęciła mnie opisem. Brakowało tam konkretów, które nakierowałyby moje myślenie o fabule tej książki na właściwe tory. Jednak nie zraziłam się i rozpoczęłam czytanie tej niepozornej książki, która na dobre mnie wciągnęła.

W tej, kolejnej już, części serii można zauważyć znaczną poprawę warsztatu pani Nowak, co tylko ułatwiło i upłynniło czytanie. Dużą zaletą książek z tej serii jest to, że można je czytać bez względu na kolejność powstawania, gdyż każda z nich prezentuje odmienny temat, choć bohaterowie są nam znani z poprzednich części. Ułatwieniem są krótkie wtrącenia na temat ważniejszych wydarzeń, które pozwalają niewtajemniczonym poznać wcześniejsze losy naszych bohaterów.

W powieści zwracają uwagę świetnie wykreowani bohaterowie. Choć było ich wielu, każdy na swój sposób był wyjątkowy i choć nie każdego dało się polubić, stwarzało to klimat współczesnego świata. Postacią, którą polubiłam był Hadrian, jeden z głównych bohaterów, który, choć popularny, nieczęsto z tej popularności korzystał. Chociaż mógł być z każdą dziewczyną, szukał tej jedynej, wyjątkowej. Miał także jeden warunek - musi być pierwszym chłopakiem, a nie drugim z kolei. Natomiast postacią, która szczególnie mnie irytowała, była matka Hadriana, która postawiła sobie za cel wychowanie dwóch idealnych synów. Hadrian, prawie dorosły, codziennie musiał uczyć się kilku obcych języków, chodzić do teatru na zagraniczne sztuki oraz brać udział w castingach do reklam i filmów. Jego młodszy, kilkumiesięczny braciszek, Alan, od swoich pierwszych dni był podobnie traktowany. Zamiast kołysanek, z głośników słyszał angielskie słówka, a matkę widywał jedynie rano i wieczorem. A kiedy dowiedziała się, że chłopiec jest chory, żałowała zmarnowanego czasu, który poświęciła na jego wczesną edukację.

Podsumowując, książka warta jest zachodu, głównie przez nieprzeciętnych bohaterów, ale i za całokształt. Jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po książki z serii miętowej, a jest to chyba najlepsza rekomendacja, zważając na to, że powoli wyrastam z takich książek.


Ewa Nowak, 'Drugi', Wydawnictwo Egmont 2008, 245 stron
Ocena: 5/6

piątek, 28 października 2011

Wild Child

Premiera: 14 sierpnia 2008 (Świat)
Produkcja: Francja, USA, Wielka Brytania
Gatunek: komedia

Opis filmu:
Poppy to nastolatka z Malibu, która większość swego czasu spędza na szalonych wybrykach, których ma dość jej bogaty ojciec. Postanawia posłać ją do angielskiej szkoły z internatem o surowej dyscyplinie. Czy Poppy poradzi sobie w nowej sytuacji? 

Moja opinia:
Można powiedzieć, że filmów dla nastolatek jest tyle, co samych nastolatek. I choć nie wszystkie zasługują na uwagę, to są wśród nich prawdziwe perełki. Według mnie właśnie 'Wild Child' można zaliczyć do tej grupy, bo nie tylko bawi, ale i uczy istotnych w życiu wartości.

Poppy jest nastolatką, która ma wspaniałe życie - mieszka w pięknym domu z basenem, który sąsiaduje z oceanem, jest popularna i lubiana przez wszystkich. Niestety, nie jest przykładną dziewczyną i lubi brać sprawy w swoje ręce. Kiedy jej wybryk przekracza wszelkie granice, ojciec posyła ją do szkoły z internatem w Anglii. Poppy się to nie podoba, ale nie ma wyjścia - w końcu sama sobie na to zasłużyła. Już pierwszego dnia podpada przewodniczącej, która za wszelką cenę chce, by Poppy wyleciała ze szkoły. Sama Poppy również tego chce, bo pragnie wrócić do swojego perfekcyjnego życia. Jednak kiedy pojawia się szansa, dziewczyna zdaje sobie sprawę, że to nie jest to, czego pragnie najbardziej.

Wartości takie jak prawdziwa przyjaźń, zaufanie i szczerość są nam wpajane od najmłodszych lat przez wielu ludzi. W filmie ich nie brakuje, co więcej są one przedstawione w bardzo przystępny i przyjemny dla oka sposób. Dodatkowo obserwujemy metamorfozę głównej bohaterki, nie tylko tą zewnętrzną, ale i wewnętrzną. Uświadamiamy sobie, że powiedzenie 'Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie' to nie są tylko puste słowa.

Po raz kolejny spotykamy się z Alexem Pettyferem, który w filmie gra drugoplanową rolę. Mimo to jego postać odgrywa ważną rolę w życiu Poppy, ale nie zawsze jest kolorowo. Należy wspomnieć również o odtwórczyni głównej roli, Emmie Roberts, której karierę śledzę od dawna. Nikt chyba nie zaprzeczy, że kto jak kto, ale ona jest idealną osobą do roli szalonej nastolatki z Malibu.

'Wild Child' to na pozór zwykła komedia, ale czasem i takie filmy się przydają. Każdy z nas potrzebuje zwykłej rozrywki, a ten film właśnie jej dostarcza. Może i nie ma tu powagi, głębokich rozmyślań na temat życia, ale o to właśnie w nim chodzi. Aby przekazać ważne wartości, nie potrzeba smutnych twarzy i dramatycznych filmów. Takie 'zwykłe' komedie robią to najlepiej.

piątek, 21 października 2011

Lisa McMann - Sen


Mroczny paranormalny dar i miłość dwojga nastolatków w pierwszej powieści bestselerowej trylogii.
Siedemnastoletnia Janie widzi cudze sny. Wciągana w nie wbrew własnej woli, staje się przymusowym świadkiem rozgrywających się w nich wydarzeń. Pewnego dnia do klasy przychodzi nowy chłopak... który potrafi kontrolować sny. Ale nawet on może okazać się bezradny, gdy Janie trafi w środek koszmaru. Po raz pierwszy jest kimś więcej niż obserwatorką czyichś makabrycznych fantazji. Jest ich uczestniczką...

Moja opinia:
Z pewnością wielu z nas zastanawia się, w jaki sposób powstają sny oraz czy można je kontrolować. Oczywiście istnieją sposoby na drobne manipulowanie snami, ale nie mamy stuprocentowej pewności, czy zadziałają. Najlepszym sposobem jest sprawdzenie na własnej skórze, czy jest to możliwe.

Janie to na pozór zwykła siedemnastolatka. Jednak różni się ona od swoich rówieśników, lecz nie wyglądem, czy zachowaniem. Janie widzi sny innych ludzi. Można byłoby to uważać za dar, gdyby Janie miała jakąkolwiek kontrolę nad wchodzeniem do cudzej podświadomości. Niestety, dziewczyna uważa to za przekleństwo, bo bardzo często zdarza jej się to w szkole, gdzie wszyscy mogą zobaczyć, jak traci świadomość. Jednak pewnego dnia do ich klasy przychodzi nowy uczeń, który nauczył się kontrolować sny.

Na tą serię polowałam od dawna, byłam nawet gotowa przeczytać ją w formie e-booka, gdyby zaszła taka potrzeba. Na szczęście moja ostatnia wyprawa do biblioteki zaowocowała tym, że chwilowo weszłam w posiadanie pierwszej części trylogii. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie będę mogła ją przeczytać, a kiedy już zaczęłam... wsiąkłam na dobre.

Pewnie zastanawiacie się, co mnie tak wciągnęło? Już wyjaśniam. Po pierwsze: zróżnicowana akcja. Początek książki to wydarzenia aktualne przeplatające się ze wspomnieniami. Janie wspomina dni, kiedy po raz pierwszy weszła do czyjegoś snu. Była wtedy dzieckiem i do końca nie wiedziała, co się dzieje. Poznajemy początki objawiania się tego 'daru' u małej Janie oraz jej reakcje na te niekontrolowane skoki w sny.

Drugim pozytywnym aspektem jest świetna kreacja bohaterów. Nie możemy tu mówić o przerysowanych czy sztucznych postaciach, wręcz przeciwnie, bardzo często zdarzało mi się wyobrażać sobie te osoby w realnym świecie. Kilka z nich polubiłam, niektóre znienawidziłam i tak właśnie powinno być - postacie muszą wzbudzać emocje, czasem nawet te skrajne.

Podczas czytania nie zwracałam zbyt dużej uwagi na język i styl, bo po prostu tak szybko się czytało. Wnioskuję z tego, że był on przystępny i łatwy do zrozumienia. Żałuję tylko, że książka jest tak krótka - niecałe dwieście stron to dla mola książkowego naprawdę niewiele. Postarałam się jednak spojrzeć na to z innej strony i potraktować to jako przedsmak świetnej historii, która czeka nas w kolejnych dwóch częściach.

'Sen' mogę z czystym sercem polecić każdemu, ponieważ autorka prezentuje nam niebanalny motyw, ciekawych bohaterów i niespodziewane zwroty akcji. Myślę, że warto poświęcić kilka godzin na tą intrygującą lekturę.

Lisa McMann, 'Sen', Wydawnictwo Amber 2010, 198 stron
Ocena: 5/6 

środa, 12 października 2011

Henryk Urbanek - Iskierki

O czym jest ta książka? I dlaczego warto – naprawdę warto! – ją przeczytać? To skupiona, intensywna opowieść o próbie zrozumienia swojego życia – losu? przeznaczenia? – jaką podejmuje dojrzały człowiek (to może być każdy z nas…), który, nagle znalazłszy się w ostatecznej skrajnej sytuacji (samobójstwo kogoś najbliższego), wędruje pod prąd czasu, by odpowiedzieć sobie na kilka elementarnych pytań, których nie miał odwagi wypowiedzieć wcześniej i próbuje dowiedzieć się czegoś istotnego o sobie, patrząc na siebie oczami innego.
Lecz nie tylko dlatego warto przeczytać „Iskierki”. Także dlatego, że jest to poruszająca opowieść, która – w realistycznym kostiumie, unikając patosu i wzniosłego filozofowania – mówi o podstawowych człowieczych doświadczeniach: mierzy się ze śmiercią, samotnością, sumieniem, historią… W dodatku jest to fascynująca powieść „o” pisaniu, literaturze, byciu w/i poprzez pisanie…
W ten sposób są „Iskierki” powieścią o niezwykle bogatej i błyskotliwej – lecz zawsze konsekwentnej i unikającej efekciarstwa – fakturze, łączącej w jednorodną, mocno istniejącą całość różne perspektywy i porządki narracji: dziennik, odmienne stylistycznie opowiadania, „dokumentalne” zapisy, głosy innych autorów...
Każdy z osobna z tych powodów, dla których trzeba przeczytać „Iskierki”, już by wystarczył… A przecież jest ich tyle… I jeszcze
więcej.

Moja opinia:
Książki pisane w formie pamiętników to dość osobiste dzieła. Ich autorzy uzewnętrzniają swoje uczucia, co bardzo często pozwala nam się z nimi utożsamiać. Jednakże, nierzadko spotykamy się z wodospadem negatywnych emocji, które spowodowane są wcześniejszymi tragicznymi przeżyciami. W 'Iskierkach' głównym tematem rozważań jest szukanie odpowiedzi na pytanie: 'Dlaczego tak wielu ludzi popełnia samobójstwo?' w oparciu o doświadczenia autora.

Od dłuższego czasu nie miałam okazji zagłębić się w czytanie pamiętnika, dlatego teraz chętniej sięgnęłam po 'Iskierki'. Czytając tego typu książki należy pamiętać, aby je sobie odpowiednio dawkować, bowiem nadmiar uczuć wylanych na karty książki może nas nie raz przytłoczyć. Szczególnie ostrożnie musimy podchodzić do omawianej dziś pozycji, która gromadzi w sobie wiele trudnych emocji.

Niewielu z nas wie, jak to jest, kiedy ktoś bliski odbiera sobie życie. Możemy tylko się domyślać, co czują członkowie rodziny w tak tragicznym dla nich momencie. Każdy z osobna się obwinia, jest przekonany, że mógł temu zapobiec, ale przede wszystkim zastanawia się, dlaczego tak się stało. Dlaczego ukochana osoba popełniła tragiczny i nieodwracalny czyn? Niestety, na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co jeszcze bardziej pogłębia ból bliskich. W książce 'Iskierki' autor, a tym samym narrator, jest osobą, która zmaga się z utratą syna. Nie ma większej straty, niż utrata własnego dziecka, które miało przed sobą całe życie.

W książce zaintrygowało mnie wykorzystanie różnych form przez autora. Można powiedzieć, że jest tu wiele gatunków literackich, co okazało się ciekawym zabiegiem. Na początku mamy przemyślenia autora w tradycyjnej formie pamiętnika, dalej jest opowiadanie napisane przez jego syna, następnie pojawiają się także inne formy, jak na przykład dramat. Dzięki temu autor nie zamknął się na jeden gatunek, ale pokazał, że potrafi operować wieloma z nich.

Nie mam zbyt wiele do powiedzenia o stylu, bowiem nie jest to sytuacja jak większość. Autor pisze od serca, co nie pozwala mi oceniać Go w skali nadanej fikcyjnym opowiadaniom. Jednakże mogę stwierdzić, że język, jak i forma nie są proste, ponieważ użyte były przez człowieka dojrzałego i doświadczonego przez życie.

Książki o magicznym tytule 'Iskierki' nie mogę polecić każdemu, ponieważ nie każdy się w niej odnajdzie. Ja sama miałam niemały problem, aby dostosować się do stylu pisania autora, a tym bardziej do treści w niej zawartych. Aby być gotowym na tą pozycję, należy być dojrzałym nie tylko fizycznie, ale i duchowo, bo właśnie o duchowość i mentalność chodzi w tym pamiętniku. 

Henryk Urbanek 'Iskierki', Wydawnictwo Drzewo Laurowe 2011, 150 stron
Ocena: 4/6

Książkę w formie e-booka otrzymałam od Wydawnictwa Drzewo Laurowe, za co serdecznie dziękuję!

Książkę można nabyć w Księgarni Internetowej Skryby

________________________________________________________________________________
Po tych marnych wypocinach czas na usprawiedliwienie. Nie było mnie tu już od jakiegoś czasu, a to głównie z powodu niedawno rozpoczętych studiów. Może i nie jest ciężko, ale zajęcia mam porozrzucane po całym dniu, że nie mam dłuższej chwili na spokojne napisanie recenzji czy przeczytanie Waszych opinii. Oczywiście obiecuję nadrobić to jak najszybciej i mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) Kolejne recenzje pojawią się szybciej, bo są już gotowe, przeczytałam też kilka książek, które tylko czekają na recenzje, więc nadchodzące dni będą bardzo aktywne.
Pozdrawiam i do napisania! ;)  

poniedziałek, 26 września 2011

Jestem numerem cztery (I am Number Four)

Premiera: 17 lutego 2011 (Świat), 18 lutego 2011 (Polska)
Produkcja: USA
Gatunek: thriller, akcja, science fiction


Opis filmu:
John Smith to pozornie zwyczajny młody mieszkaniec jednego z miasteczek w USA. W rzeczywistości jest jednak uciekinierem z pogrążonej w wojnie planety Lorien, który na Ziemi szuka schronienia. Trafia do cichego miasteczka w Ohio. Tu spotyka Sarę Hart, dziewczynę miejscowej gwiazdy footballu. Rodzi się między nimi uczucie. Wkrótce jednak John i jego szkolna miłość znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Okazuje się, że John jest jednym z dziewięciu uciekinierów z tajemniczej, unicestwionej planety, ściganych przez bezlitosnego wroga. Numer Jeden, Dwa i Trzy już nie żyją. Teraz kolej na Numer Cztery. By ocalić skórę, John będzie musiał użyć swych niezwykłych mocy i zjednoczyć siły z pozostałymi zbiegami. 

Moja opinia: 
Kino akcji ze znanymi aktorami w rolach głównych to obecnie bardzo pożądany gatunek. Wszyscy lubimy patrzeć na znane twarze w ciekawych rolach, które często wzbudzają skrajne emocje. Do tego powiew świeżości w postaci mniej znanych aktorów i przepis na film gotowy.

John Smith jest przyzwyczajony do częstych przeprowadzek i zmian tożsamości. Jest do tego zmuszony, ponieważ jest jednym z dziewięciu uciekinierów z planety Lorien, których ścigają ich wrogowie. Troje z ocalonych już nie żyje, teraz w niebezpieczeństwie jest John, który jest numerem cztery. Ale jak tu myśleć o ocaleniu życia, kiedy na drodze staje piękna dziewczyna, do której chłopak zaczyna żywić największe uczucie na jego planecie?

Filmy akcji należą do moich ulubionych, bo łączą w sobie wszystko to, co najbardziej lubię w filmach: przede wszystkim dobrą akcję, świetnie wykreowanych bohaterów, kino przygodowe i romans. W 'Jestem numerem cztery' te cechy zostały doskonale połączone, więc oglądanie go nie było stratą czasu.

W filmach ważne jest również to, aby wywoływać emocje. Nie chodzi tu tylko o strach czy niepokój, ale i łzy wzruszenia i radości. Może tutaj tych radosnych momentów nie było zbyt wiele, ale wystarczyło kilka krótkich scen, aby w pełni odebrać tą produkcję i dostrzec wszystkie jego pozytywne strony. 

Nad negatywnymi aspektami filmu raczej się nie zastanawiałam, podczas oglądania nie zwracałam na nie uwagi, o ile jakieś były. Żeby je dostrzec musiałabym obejrzeć 'Jestem numerem cztery' jeszcze kilkakrotnie, co z pewnością uczynię, bo na prawdę warto.

Nad grą aktorską długo nie będę się rozwodzić. Jak wspomniałam we wstępie, spotykamy tu aktorów dobrze znanych, jak Alex Pettyfer, oraz tych mniej sławnych, ale szybko pnących się w górę, jak na przykład Dianna Agron, gwiazda serialu 'Glee'. Wszyscy dobrze się spisali, sprawiając, że na film przyjemnie się patrzyło.

Po premierze filmu wielu czytelników dowiedziało się, że istnieje książka o tym samym tytule. Również ja znalazłam się w tej grupie i trochę żałuję, że nie stało się to wcześniej. Podejrzewam tu mały chwyt marketingowy, bo książka ma filmową okładkę. Jeśli chodzi o mnie, to z chęcią bym ją przeczytała, o ile będę miała taką okazję.

Fanom kina akcji film na pewno się spodoba, ale zachęcam do niego również innych, bo jest na co popatrzeć i z pewnością nikt nie będzie się nudził.

sobota, 17 września 2011

Dorota Terakowska - Samotność Bogów

Przodkowie Jona bali się świata. Pragnęli obecności kogoś, kto byłby potężniejszy niż żywioły i przyroda. Powołali więc do życia różne nadprzyrodzone istoty, ale i one nie dawały im oparcia. W końcu z ludzkiej potrzeby narodził się Światowid. Szybko urósł w siłę - i stał się okrutny.
Teraz plemię Jona przyjęło wiarę w Boga Dobroci, odsuwając się od starych bóstw. Oddzielają je od nich rzeka, puszcza - i Tabu. Mały Jon przekracza granicę. Słysze zew opuszczonego Światowida.
Czego bóg zażąda od Jona?
Dokąd zawiedzie go Kamienna Droga?

Moja opinia:
Książki o religii i wierze nie są gorąco przyjmowane przez czytelników. Zawsze istnieje obawa, że autor będzie chciał nam narzucić określony punkt widzenia, czy będzie nas przekonywał do swoich racji. Z tej właśnie przyczyny takie dzieła nie są zbyt popularne. Ja mogę się zaliczyć właśnie do tej grupy, stroniącej od takich książek. Jednak zdałam się na kunszt literacki Pani Doroty Terakowskiej, która nie boi się poruszać trudnych tematów i robi to z niemałym wdziękiem.

Jon, kilkunastoletni chłopiec, żyje w czasach, kiedy religia chrześcijańska dopiero zaczynała wkraczać w życie ludzi. Wcześniej obiektami kultu były bóstwa stworzone przez ludzi. Jednym z nich był Światowid, potężny i okrutny bóg. Odkąd do wioski Jona przybyli pierwsi kapłani, wiara w niego została zakazana, a kto ośmielił się przekroczyć Tabu został wypędzany z plemienia. Jon, nieświadomy swojego czynu, przekracza Tabu, ratując tonącą dziewczynkę. Wtedy po raz pierwszy słyszy zew umierającego boga, który nie chce umierać sam. Przed Jonem długa droga, w której czeka go wiele niebezpieczeństw i trosk.

Książka od początku była dla mnie wielką zagadką, gdyż opis nie wyjaśniał wiele, a początkowe rozdziały nie zapowiadały niczego szczególnego. Uświadomiłam sobie, że książka nie jest prosta, ale warto zainwestować w nią trochę czasu. I właśnie po jakimś czasie dostrzegłam, że ta pozycja ma w sobie swego rodzaju głębię, do której trzeba się dokopać.

Jak wspomniałam, książka nie jest łatwa, o czym świadczy niewielka ilość dialogów zastąpiona obszernymi fragmentami narracji. Akcja także bywa skomplikowana, zagłębiając się w życie Jona możemy zobaczyć, że nie było ono łatwe, głównie ze względu na wzywającego go boga. Przez jakiś czas był on wręcz ignorowany w wiosce, ze względu na drogę, która go czekała. 

Skoro już jestem przy bohaterach, warto wspomnieć o Gai, żonie Jona, która była tą dziewczynką, którą uratował od utonięcia. Byłam pod wrażeniem jej siły psychicznej, kiedy Jon musiał ją opuścić. Nie wiedziała, kiedy wróci i czy w ogóle wróci, ale nie dawała po sobie poznać, ile ją kosztują kolejne rozstania. Poza tym w każdym człowieku starała się znaleźć choć cząstkę dobra, bo wierzyła, że nikt nie jest do końca zły.

Po raz kolejny muszę pochwalić wyobraźnię i pomysłowość autorki, która już któryś raz potrafiła mnie zaskoczyć. I choć książka może nie przypaść do gustu każdemu, to kiedyś, nawet za kilka lat, warto po nią sięgnąć.

Dorota Terakowska 'Samotność Bogów', Wydawnictwo Literackie 1998, 207 stron
Ocena: 5/6

piątek, 16 września 2011

Pierwsza rocznica bloga + stosik

Rok temu weszłam na czyjegoś bloga na Blogspocie i tak mi się spodobał, że tutaj już zostałam. I choć miałam już bloga na Onecie, postanowiłam go przenieść właśnie tu, bo zauważyłam wiele nowych opcji i możliwości. Dokładnie 365 dni temu wszystkie recenzje ze starego bloga przeniosłam tutaj i tak zaczęło się moje blogspotowanie ;) Minął rok, a ja wciąż się nie znudziłam (o dziwo) i mam nadzieję, że będę tu jeszcze bardzo długo.

Z tej okazji zrobiłam małą statystykę, czyli mój blog w liczbach:
  • 19 481 - tyle osób odwiedziło mojego bloga
  • 1105 - tyle otrzymałam komentarzy - za każdy jestem bardzo wdzięczna
  • 91 - tyle notek opublikowałam na blogu do tej pory
  • 68 - tyle książek przeczytałam od momentu założenia bloga na Onecie
  • 60 - tyle książek zrecenzowałam
  • 17 - tyle pojawiło się recenzji filmowych
  • 7 - tyle opublikowałam uwielbianych przez wszystkich moli książkowych stosów
  • 3 - w tylu zabawach blogowych wzięłam udział
  • 1 - nawiązałam współpracę z jednym wydawnictwem, z czego jestem bardzo dumna ;)
Dziękuję wszystkim za odwiedzanie mojego bloga, czytanie notek i komentowanie. Bez Was nie miałabym motywacji, aby pisać kolejne recenzje. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie Was coraz więcej.
Na zakończenie stosik rocznicowy, z którego jestem bardzo zadowolona.




Żeby nie przedłużać, wymienię tylko tytuły i źródło.

Od góry:
1. Lisa McMann 'Sen' - od dawna miałam tą książkę w planach, aż tu nagle znalazłam ją w bibliotece. 
2. Nicci French 'Fatalna namiętność' - znaleziona w domowych zbiorach.
3. Ewa Nowak 'Drugi' 
4. Ewa Nowak 'Ogon kici' - wiele ciekawych recenzji skłoniło mnie do przeczytania tej serii, wybór zupełnie przypadkowy, obie pozycje z biblioteki.
5. Nicholas Sparks 'Ostatnia piosenka' - również od dawna w moich planach i znów podziękowania dla mojej wspaniałej biblioteki.
6. Camilla Läckberg 'Kaznodzieja' - pierwsza część serii była świetna, więc bez wahania wypożyczyłam kolejną.
7. Henryk Urbanek 'Iskierki' - egzemplarz recenzencki w formie e-booka od Wydawnictwa Drzewo Laurowe. Jestem w trakcie czytania, recenzja niebawem.

To już wszystkie książki, w których będę się zaczytywać w najbliższym czasie. A już jutro recenzja książki, na którą serdecznie zapraszam.

Pozdrawiam, KamCia :)

sobota, 10 września 2011

M. William Phelps - Ukradzione dziecko

W grudniową noc 2004 roku dyżurująca policjantka odebrała zgłoszenie zszokowanej kobiety, która znalazła swoją 23-letnią ciężarną córkę w kałuży krwi na podłodze. Najbardziej wstrząsające było to, że ktoś rozpruł jej brzuch, a dziecko zniknęło...

Moja opinia:
Po książkę 'Ukradzione dziecko' sięgnęłam z przekonaniem, że czeka mnie kilka godzin tajemnic, dochodzeń i przypuszczeń, które towarzyszą każdemu dobremu kryminałowi. Dodatkowo zaciekawił mnie - a jednoczenie przeraził - fakt, że powieść powstała w oparciu o prawdziwe zdarzenia, które miały miejsce kilka lat temu. Niestety, książka bardzo mnie zawiodła już na początku, co nie wpłynęło korzystnie na odbiór kolejnych stron.

W książce nie możemy mówić o głównych bohaterach, bo nie jest jasno określone, kto jest tu najważniejszy. Akcja dotyczy kolejno wszystkich mniej czy bardziej ważnych postaci, zarówno osoby poszukiwanej przez policję, jej ofiary, czy wreszcie samych policjantów. Z jednej strony jest to pozytywny aspekt, bo każdego z osobna można dokładnie poznać.

Tym, co nie spodobało mi się w książce był język. Cała powieść opiera się na faktach, więc pozornie powinna być ciekawa. Niestety, autor potraktował książkę jako obszerne sprawozdanie, więc mamy tu nagromadzenie tzw. suchych faktów. Od początku także wiemy, kto jest mordercą i dlaczego, więc nie możemy mówić tu o elemencie zaskoczenia.

Kolejnym negatywem jest, krótko mówiąc, chaos. Jeśli autor przedstawia nam jakąś sytuację, to wraca do niej kilkakrotnie, nierzadko się powtarzając. Nie dosłownie, oczywiście, ale czasem miałam wrażenie, że książka powstała z naciskiem na ilość, a nie na jakość.

'Ukradzione dziecko' jako książka otrzyma ode mnie niską ocenę, bo jest zupełnie czymś innym niż się spodziewałam. Osobiście nie polecam, ponieważ sprawia jedynie wrażenie dobrego kryminału, którym w rzeczywistości nie jest.

M. William Phelps
'Ukradzione dziecko'
Wydawnictwo Hachette Polska
Rok wydania: 2010
332 strony
Ocena: 2/6

________________________________________________________________________________
I znów długo mnie nie było, a to dlatego, że choć nie chodzę do szkoły, to mam mnóstwo innych zajęć, a tym samym mniej czasu na przyjemności. Dzisiaj postaram się nadrobić część recenzji na Waszych blogach, a w następnych dniach być w miarę na bieżąco.
Mam nadzieję, że następną recenzję uda mi się napisać o wiele szybciej, choć to nie zależy ode mnie.

Pozdrawiam :)

środa, 31 sierpnia 2011

Beastly

Premiera: 4 marca 2011 (Świat)
Produkcja: USA
Gatunek: fantasy, melodramat

Opis filmu:
Nowa wersja "Pięknej i Bestii", która dzieje się na współczesnym Manhattanie. Bogaty i pyszny nastolatek na randce potwornie obchodzi się z dziewczyną, zostaje przez to przeklęty i zamieniony w koszmarną kreaturę. Z tej powłoki może się wyrwać jedynie gdy znajdzie prawdziwą miłość. Wtedy właśnie się zakochuje w pięknej dziewczynie.

Moja opinia:
O obejrzeniu tego filmu marzyłam odkąd tylko o nim usłyszałam. Było to jeszcze jakiś czas przed światową premierą, kiedy przeglądałam filmy z udziałem Vanessy Hudgens. Spodobał mi się pomysł wykorzystania historii o Pięknej i Bestii. Jednak, jak się ostatnio dowiedziałam, film był oparty na książce, którą mam zamiar przeczytać.

Kyle jest przystojnym, bogatym i popularnym nastolatkiem. Został wychowany w przekonaniu, że tylko piękni zewnętrznie ludzie są coś warci i mogą do czegoś dojść. Kiedy otwarcie drwi z dziewczyny, która mu się nie podoba, zostaje przeklęty. Jego charakter zostaje uzewnętrzniony i chłopak staje się potworem. Ma tylko rok na znalezienie kogoś, kto nie myśli tak, jak on i nie zwraca uwagi na wygląd zewnętrzny. Tylko szczere 'kocham cię' może przywrócić jego dawny wygląd. Wtedy Kyle zakochuje się w pewnej dziewczynie.

Historia o Pięknej i Bestii od wielu lat uczy najmłodszych, że nie ważne jest, jak wyglądamy, lecz jacy jesteśmy w środku. Również ta historia posiada takie przesłanie, choć jest przystosowana do współczesnych czasów. Główne role grają Vanessa Hudgens, znana przede wszystkim z muzycznej serii 'High School Musical' oraz Alex Pettyfer, który również ma na koncie kilka filmów. Sprawia to, że film ogląda się z przyjemnością, ale i z ciekawością. Nie wiemy bowiem, co nowego wymyśli bohater, aby przypodobać się dziewczynie, która tak się od niego różni.

Ciekawym i nietypowym akcentem w filmie była postać niewidomego nauczyciela, w którą wcielił się Neil Patrick Harris. Jego zabawne docinki, żartobliwe teksty i całe zachowanie dodawały humoru całej produkcji. To właśnie tą postać najbardziej polubiłam, więc jeśli ktoś zdecyduje się na obejrzenie filmu, radzę dobrze się przyjrzeć temu bohaterowi.

Muzyka nie pojawia się w filmie zbyt często i raczej nie odgrywa większej roli w poszczególnych scenach. Jednak w pewnym momencie można usłyszeć piosenkę Natalii Kills 'Wonderland', która ostatnio wpadła mi w ucho. Zachęcam do przesłuchania i obejrzenia teledysku, który znajduje się pod recenzją.

Dla kogo film? Z pewnością dla fanów komedii romantycznych, którzy oczekują zarówno wzruszeń jak i humoru. Film spodoba się również tym, którzy na chwilę chcą oderwać się od rzeczywistości i zatopić w pięknej historii nie z tego świata.


____________________________________________________________
Nie było łatwo, ale się udało. Wena robi sobie ze mnie żarty i ucieka wtedy, kiedy jej najbardziej potrzebuję ;)
Już jutro upragniony wrzesień, więc życzę wszystkim uczniom udanego roku szkolnego, a przyszłym i obecnym studentom słonecznego kolejnego miesiąca wakacji! :)
Pozdrawiam :) 

piątek, 26 sierpnia 2011

Camilla Läckberg - Księżniczka z lodu

Gdy w spokojnym miasteczku Fjällbacka na zachodnim wybrzeżu Szwecji zostaje znaleziona martwa Alexandra Wijkner, wszystko wskazuje na to, że popełniła samobójstwo. Matka kobiety ma jednak wątpliwości i prosi przyjaciółkę córki z dzieciństwa, pisarkę Erikę Falck, żeby przyjrzała się tej tragedii. Erika wspólnie z Patrikiem Hedströmem, kolegą z młodzieńczych lat, a obecnie policjantem, próbują rozwikłać sprawę. Wkrótce zaczynają podejrzewać, że śmierć Alex ma związek z mroczną tajemnicą z przeszłości.

Moja opinia:
Po książki kryminalne sięgam rzadko, ale gdy już to robię, to raz, a dobrze. Tym razem mój wybór padł na serię kryminalną szwedzkiej pisarki Camilli Läckberg. Od samego początku byłam ciekawa, na czym polega fenomen skandynawskich pisarzy, szczególnie w ostatnim czasie. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, bo już na początku powieści zaczynałam doceniać nieznaną mi dotąd autorkę.

W niewielkiej, spokojnej miejscowości, gdzie wszyscy się znają od wielu lat, dochodzi do samobójstwa. A przynajmniej wygląda to na samobójstwo, bo okazuje się, że było to morderstwo. Sprawa nie jest łatwa do wyjaśnienia, brakuje konkretnych dowodów, policja ma tylko przypuszczenia co do tajemniczego mordercy. Jak się okazuje, pomóc może niepozorna pisarka, Erika Falck, która w dzieciństwie przyjaźniła się z ofiarą. Nie obędzie się bez powrotów myślami do przeszłości, która nie zawsze bywa kolorowa.

Książkę poleciła mi (jak to często w moim przypadku się zdarza) pani bibliotekarka. Wspomniana powieść bardzo spodobała się innym czytelnikom, a ponieważ większość książek z działu dla młodzieży została przeze mnie przeczytana, nadszedł czas na literaturę dla dorosłych. Oczywiście wcześniej już się z takową spotkałam, ale zazwyczaj były to jednorazowe spotkania. Tym razem podeszłam do książki z nieskrywaną ciekawością, bo już sam opis bardzo mnie zaintrygował.

Nie da się nie zauważyć, że Camilla Läckberg posługuje się przystępnym dla czytelnika językiem. To głównie dzięki niemu nie można się oderwać od czytania i coraz szybciej pochłania się kolejne strony. Kolejnym atutem są świetnie wykreowane postaci. Każda posiada bogatą przeszłość, jak i osobowość, dzięki którym łatwo zapada w pamięć.

Autorka zaskoczyła mnie jednym elementem, którego dokładnie nie potrafię nazwać. Mianowicie, kiedy bohaterowie odkrywali kolejne tajemnice, narrator nie był dla nas łaskawy. O wszystkich sprawach dowiadywaliśmy się w tym samym czasie, co inni bohaterowie, np. policjant czy rodzina ofiary. I choć zdarzało mi się użyć kilku niecenzuralnych słów w takich momentach, to przyznaję, że zastosowanie takiego zabiegu okazało się bardzo skuteczne. Ta szczególna tajemniczość wzmagała coraz bardziej moją ciekawość, co nie pozwalało oderwać wzroku od tekstu na długie godziny.

Na zakończenie pragnę podkreślić, że seria kryminalna, którą rozpoczyna 'Księżniczka z lodu' jest obowiązkowa dla wszystkich fanów kryminałów. Sama mam zamiar kontynuować czytanie i delektować się wspaniałymi dziełami szwedzkiej pisarki, Camilli Läckberg.


Camilla Läckberg
'Księżniczka z lodu'
Wydawnictwo Czarna Owca
Rok wydania: 2009
424 strony
Ocena: 6/6

_________________________________________________________________
Tym razem jestem z recenzji bardziej zadowolona niż ostatnio, więc widocznie wraca mi wena ;)
Również mnie dopadły zmiany w formie nowego szablonu, który odrobinę rozjaśnił to deszczowe lato :) Tak przy okazji, nie mogłam się zdecydować na jeden szablon, bo wszystkie były przepiękne.
Staram się nadrabiać zaległości w czytaniu Waszych blogów, ale widzę, że nie mogę opuścić ani jednego dnia, żeby kolejnych kilkanaście recenzji nie wydłużyło mojej i tak już długiej listy. 
Pozdrawiam Was serdecznie, a kolejnej recenzji, tym razem filmowej, możecie się spodziewać w przyszłym tygodniu. :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Dorota Terakowska - W Krainie Kota

Ewa, młoda pisarka, ma niebawem urodzić dziecko. Pewnej nocy pod wpływem tajemniczego impulsu zjada korzeń nieznanej rośliny. Kiedy przychodzi na świat rudowłosy Jonyk, przez moment nic nie zapowiada żadnych dziwnych wydarzeń... Do chwili, gdy trzynastodniowe niemowlę zwraca się do matki całym zdaniem, a w domu pojawia się kot, nazwany przez rodzinę Kotykiem.

Moja opinia: 
Z każdą kolejną książką Pani Doroty Terakowskiej poprzeczka stopniowo się podwyższa. Choć większość dzieł kierowanych jest do młodszych czytelników, to każdy potrafi znaleźć w nich coś, co nie pozwala odłożyć powieści na półkę. Według mnie jest to wszechobecna magia, która wypełnia każdą Jej pozycję po brzegi.

Ewa, młoda kobieta, będąc w ciąży udaje się do ogrodu i wykopuje korzeń jakiejś nieznanej rośliny, po czym go zjada. Dzięki temu może się łatwo przemieszczać między prawdziwym światem a Krainą Kota. Robi to nieświadomie podczas snu, przy niewielkiej pomocy Kotyka. Okazuje się, że nie została tam wezwana bez powodu, bowiem musi uczestniczyć w misji odnalezienia księcia owej krainy, który jakiś czas wcześniej został porwany.

Magiczna kraina, która ukazuje się we śnie - czy to nie brzmi znajomo? Podobny motyw został zastosowany w 'Alicji w Krainie Czarów' autorstwa Lewisa Carrolla. Jednak podobieństwo jest tylko pozorne, ponieważ wiele szczegółów jest zupełnie różnych. Pomijając jednak ten temat, w książce dostrzegamy również inne nawiązania, choć niekoniecznie do literatury. Głównym motywem powieści okazuje się tarot oraz jego znaczenie. Właśnie to okazało się najciekawsze, bo poznajemy jego genezę, podział i przeznaczenie.

Nie wiem, czy tylko mnie to wydaje się dziwne (choć to może nie jest odpowiednie słowo), że prawie w każdej książce Pani Terakowskiej pojawia się bohaterka o imieniu Ewa. Jak dotąd przeczytałam cztery książki i w trzech z nich była jakaś Ewa. Nie jest to oczywiście wada, ale dla mnie to imię stało się znakiem rozpoznawczym Pani Doroty.

Narracja jak zwykle jest świetnie prowadzona, przez co wciąga już od pierwszych stron. Bardzo często musiałam się zmuszać do odłożenia książki, żeby wreszcie iść spać, ale gdy tylko się budziłam, sięgałam po nią ponownie. Można powiedzieć, że książka posiada pewien magnetyzm, który nie pozwala przejść obok niej obojętnie.

Książkę polecam, bo jakżeby inaczej. Pani Dorota Terakowska jest dotąd jedyną polską autorką, na której się nie zawiodłam. W planach mam jeszcze dwie inne pozycje, więc niech to będzie dobrą rekomendacją. Po stokroć polecam!


Dorota Terakowska
'W Krainie Kota'
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 1999
217 stron
Ocena: 6/6


Korzystając z okazji chciałabym wspomnieć o kolejnej akcji na rzecz pomocy potrzebującym. Codziennie wspieram akcję Pusta Miska, a ostatnio natknęłam się na kilka innych. Akcje dotyczą między innymi spełniania marzeń, budowania domów oraz wielu innych. Zachęcam do klikania raz dziennie, bo to przecież nic nie kosztuje, a wspólnymi siłami możemy zdziałać o wiele więcej.

 
Pajacyk, Wspieraj Dobro, Okruszek, Polskie Serce, Habitat, Pusta Miska, Wyklikaj Żywność - Kliknij i Pomóż

Mniejszy banner będzie się znajdował po prawej stronie bloga, więc każdy będzie miał do niego dostęp. 

_______________________________________________________________
Znów usprawiedliwię się lenistwem, ale taka jest prawda. Choć może nie cała, bo wena także mnie opuściła, więc ta recenzja nie jest taka, jak bym chciała. Mam nadzieję, że kolejna recenzja będzie o niebo lepsza, bo książka już przeczytana, czeka tylko na swoją ocenę.
Na blogu odrobinę się pozmieniało, nie są to wielkie zmiany, ale zawsze coś.
Pozdrawiam i obiecuję, że następna notka pojawi się szybciej, niż ta :)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Małgorzata Warda - Nie ma powodu, by płakać

Najnowsza powieść autorki 'Ominąć Paryż' opowiada o dwóch szalonych tygodniach na warszawskiej ASP. Maja - wrażliwa i spontaniczna, ale nieco zagubiona w życiu i własnych uczuciach studentka wydziału rzeźby - przenosi się na jeden semestr do stolicy, by stać się częścią współczesnej artystycznej bohemy. Jej historia toczy się w rytmie serca głównych postaci. Młodzi ludzie przesiąkają nastrojami i klimatem Warszawy, zachłystują się nią i... tworzą. Miasto widziane z ich perspektywy to towarzyskie eldorado, nieustanny clubbing, wernisaże, zostawiając jednak czas na refleksję nad miejskimi pejzażami i współczesną sztuką.
'Nie ma powodu, by płakać' to bujne osobowości bohaterów, ich rysowane delikatną kreską uczucia i relacje, niezwykły nastrój. Tę pełną humoru i wdzięku opowieść czyta się jednym tchem.

Moja opinia:
Pozycja, o której dziś mowa, zapewne nie przyciągnęłaby mnie do siebie, gdyby nie jej opis. Przyznaję, że bardzo mnie zachęcił i rozbudził moją ciekawość do tej niepozornej książki, więc chętnie wypożyczyłam ją z biblioteki. Niestety, zawiodłam się, choć nie pierwszy raz w tej tak zwanej 'białej serii'.

Powieść opowiada o studentce rzeźby, która na jeden semestr przenosi się z Gdyni do Warszawy. Mieszka z dwoma koleżankami, nie jest różowo, to fakt, ale stara się czerpać z tej sytuacji wszystko, co najlepsze. W czasie swojego pobytu w stolicy zaprzyjaźnia się z kilkoma osobami, uczestniczy w wystawach, wernisażach, często potem kończąc na imprezach mocno zakrapianych alkoholem i obfitujących w narkotyki. Maja, główna bohaterka, w końcu wyjeżdża do Gdyni, nie do końca zadowolona z przebiegu wydarzeń.

W całej powieści zawiodłam się jedynie na błędnym opisie z okładki. To właśnie ten opis pchnął mnie w stronę tej książki i dał nadzieję na miłe spędzenie kilku godzin. Niestety, moje oczekiwania wobec niej były bardzo wygórowane, dlatego zaskoczenie i zawód były większe.

Pierwsza część opisu jest jak najbardziej trafna - powieść przedstawia wydarzenia z dwóch tygodni na warszawskiej ASP, gdzie królują imprezy, wernisaże ale i refleksje głównej bohaterki. Rozumiałam jej zachwyt nad wspaniałym mostem w Warszawie, bo sama uwielbiam ogromne budowle. Ale już opisy imprez w wydaniu studentów sztuki zdecydowanie mnie odrzucały. Około 1/3 treści zajmowały obrazy szalonych imprez, wypadów do klubów, ilości spożytego alkoholu i uczuć, jakie towarzyszyły bohaterom po zażyciu narkotyków. Przyznaję, że nie jestem fanką takiego spędzania czasu (chodzi mi tu głównie o lejący się litrami alkohol i prochy), więc dość nieprzyjemnie mi się o tym czytało.

Ostatnie zdanie opisu zamieszczonego na okładce rozczarowało mnie najbardziej. Może nie dostrzegłam tego humoru i uroku, może jestem niewrażliwa, ale tak właśnie było. Poza obfitymi opisami warszawskiej sfery klubowej powieść była dość monotonna i poważna. Dopiero po około setnej stronie zaczęło się coś dziać i z większą ochotą wracałam do tej pozycji. Niemniej, nie było mi łatwo przez nią przebrnąć.

Czas na zalety, bo przecież każda książka  jakąś ma. Na początku niektórych rozdziałów pojawiały się e-maile pisane do Majki przez nieznanego nam chłopaka. Prawdopodobnie pochodziły one z czasu, kiedy jeszcze nie była w Warszawie. I choć zazwyczaj nie były one związane z treścią danego rozdziału, to były miłym akcentem, dodającym delikatnego romantyzmu książce.

Nie chcę nikogo zniechęcać do tej pozycji, bo ocena jest całkiem subiektywna. Wszyscy wiemy, że każdy ma inny gust, więc tylko od niego zależy, czy książka się spodoba. Ja osobiście się zawiodłam, ale niech ten fakt nie spisuje jej na straty w oczach innych czytelników.



Małgorzata Warda
'Nie ma powodu, by płakać'
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
200 stron
3/6 - Przeciętna
 
__________________________________________________________
Bardzo Was przepraszam za moją tygodniową nieobecność, zarówno tutaj, jak i na Waszych blogach. Dopadł mnie pospolity leń i najchętniej całymi dniami grałabym w The Sims 3 ;) Oczywiście lenistwo nie dotyczy książek, bo czytam je tak samo chętnie, jak zawsze. Brak recenzji mogę usprawiedliwić również tym, że w ostatnich dniach miałam problemy z internetem. Wasze notki postaram się nadrobić jak najszybciej, mam nadzieję, że nie będę miała znów problemów ;)

Pozdrawiam serdecznie, ciepło i wakacyjnie ;)) Niech deszczowe chmury omijają nas szerokim łukiem ;D Chociażby do końca sierpnia ;)