Ewa, młoda pisarka, ma niebawem urodzić dziecko. Pewnej nocy pod wpływem tajemniczego impulsu zjada korzeń nieznanej rośliny. Kiedy przychodzi na świat rudowłosy Jonyk, przez moment nic nie zapowiada żadnych dziwnych wydarzeń... Do chwili, gdy trzynastodniowe niemowlę zwraca się do matki całym zdaniem, a w domu pojawia się kot, nazwany przez rodzinę Kotykiem.
Moja opinia:
Z każdą kolejną książką Pani Doroty Terakowskiej poprzeczka stopniowo się podwyższa. Choć większość dzieł kierowanych jest do młodszych czytelników, to każdy potrafi znaleźć w nich coś, co nie pozwala odłożyć powieści na półkę. Według mnie jest to wszechobecna magia, która wypełnia każdą Jej pozycję po brzegi.
Ewa, młoda kobieta, będąc w ciąży udaje się do ogrodu i wykopuje korzeń jakiejś nieznanej rośliny, po czym go zjada. Dzięki temu może się łatwo przemieszczać między prawdziwym światem a Krainą Kota. Robi to nieświadomie podczas snu, przy niewielkiej pomocy Kotyka. Okazuje się, że nie została tam wezwana bez powodu, bowiem musi uczestniczyć w misji odnalezienia księcia owej krainy, który jakiś czas wcześniej został porwany.
Magiczna kraina, która ukazuje się we śnie - czy to nie brzmi znajomo? Podobny motyw został zastosowany w 'Alicji w Krainie Czarów' autorstwa Lewisa Carrolla. Jednak podobieństwo jest tylko pozorne, ponieważ wiele szczegółów jest zupełnie różnych. Pomijając jednak ten temat, w książce dostrzegamy również inne nawiązania, choć niekoniecznie do literatury. Głównym motywem powieści okazuje się tarot oraz jego znaczenie. Właśnie to okazało się najciekawsze, bo poznajemy jego genezę, podział i przeznaczenie.
Nie wiem, czy tylko mnie to wydaje się dziwne (choć to może nie jest odpowiednie słowo), że prawie w każdej książce Pani Terakowskiej pojawia się bohaterka o imieniu Ewa. Jak dotąd przeczytałam cztery książki i w trzech z nich była jakaś Ewa. Nie jest to oczywiście wada, ale dla mnie to imię stało się znakiem rozpoznawczym Pani Doroty.
Narracja jak zwykle jest świetnie prowadzona, przez co wciąga już od pierwszych stron. Bardzo często musiałam się zmuszać do odłożenia książki, żeby wreszcie iść spać, ale gdy tylko się budziłam, sięgałam po nią ponownie. Można powiedzieć, że książka posiada pewien magnetyzm, który nie pozwala przejść obok niej obojętnie.
Książkę polecam, bo jakżeby inaczej. Pani Dorota Terakowska jest dotąd jedyną polską autorką, na której się nie zawiodłam. W planach mam jeszcze dwie inne pozycje, więc niech to będzie dobrą rekomendacją. Po stokroć polecam!
Z każdą kolejną książką Pani Doroty Terakowskiej poprzeczka stopniowo się podwyższa. Choć większość dzieł kierowanych jest do młodszych czytelników, to każdy potrafi znaleźć w nich coś, co nie pozwala odłożyć powieści na półkę. Według mnie jest to wszechobecna magia, która wypełnia każdą Jej pozycję po brzegi.
Ewa, młoda kobieta, będąc w ciąży udaje się do ogrodu i wykopuje korzeń jakiejś nieznanej rośliny, po czym go zjada. Dzięki temu może się łatwo przemieszczać między prawdziwym światem a Krainą Kota. Robi to nieświadomie podczas snu, przy niewielkiej pomocy Kotyka. Okazuje się, że nie została tam wezwana bez powodu, bowiem musi uczestniczyć w misji odnalezienia księcia owej krainy, który jakiś czas wcześniej został porwany.
Magiczna kraina, która ukazuje się we śnie - czy to nie brzmi znajomo? Podobny motyw został zastosowany w 'Alicji w Krainie Czarów' autorstwa Lewisa Carrolla. Jednak podobieństwo jest tylko pozorne, ponieważ wiele szczegółów jest zupełnie różnych. Pomijając jednak ten temat, w książce dostrzegamy również inne nawiązania, choć niekoniecznie do literatury. Głównym motywem powieści okazuje się tarot oraz jego znaczenie. Właśnie to okazało się najciekawsze, bo poznajemy jego genezę, podział i przeznaczenie.
Nie wiem, czy tylko mnie to wydaje się dziwne (choć to może nie jest odpowiednie słowo), że prawie w każdej książce Pani Terakowskiej pojawia się bohaterka o imieniu Ewa. Jak dotąd przeczytałam cztery książki i w trzech z nich była jakaś Ewa. Nie jest to oczywiście wada, ale dla mnie to imię stało się znakiem rozpoznawczym Pani Doroty.
Narracja jak zwykle jest świetnie prowadzona, przez co wciąga już od pierwszych stron. Bardzo często musiałam się zmuszać do odłożenia książki, żeby wreszcie iść spać, ale gdy tylko się budziłam, sięgałam po nią ponownie. Można powiedzieć, że książka posiada pewien magnetyzm, który nie pozwala przejść obok niej obojętnie.
Książkę polecam, bo jakżeby inaczej. Pani Dorota Terakowska jest dotąd jedyną polską autorką, na której się nie zawiodłam. W planach mam jeszcze dwie inne pozycje, więc niech to będzie dobrą rekomendacją. Po stokroć polecam!
Dorota Terakowska
'W Krainie Kota'
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 1999
217 stron
Ocena: 6/6
Korzystając z okazji chciałabym wspomnieć o kolejnej akcji na rzecz pomocy potrzebującym. Codziennie wspieram akcję Pusta Miska, a ostatnio natknęłam się na kilka innych. Akcje dotyczą między innymi spełniania marzeń, budowania domów oraz wielu innych. Zachęcam do klikania raz dziennie, bo to przecież nic nie kosztuje, a wspólnymi siłami możemy zdziałać o wiele więcej.
Mniejszy banner będzie się znajdował po prawej stronie bloga, więc każdy będzie miał do niego dostęp.
_______________________________________________________________
Znów usprawiedliwię się lenistwem, ale taka jest prawda. Choć może nie cała, bo wena także mnie opuściła, więc ta recenzja nie jest taka, jak bym chciała. Mam nadzieję, że kolejna recenzja będzie o niebo lepsza, bo książka już przeczytana, czeka tylko na swoją ocenę.
Na blogu odrobinę się pozmieniało, nie są to wielkie zmiany, ale zawsze coś.
Pozdrawiam i obiecuję, że następna notka pojawi się szybciej, niż ta :)
Na Terakowską miałam kiedyś ochotę, ale jak już to zacznę od "Córki..."
OdpowiedzUsuńGdy uporam się z obecnymi książkami rozejrzę się w bibliotece za Terakowską, bo bardzo lubię jej książki ;)
OdpowiedzUsuńwypożyczyłam ostatnio Kota z biblioteki, ale nie wiem czy znajdę czas na jego przeczytanie. nie mniej książka od dawna mnie kusi więc, jak nie teraz to na pewno potem :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki D.Terakowskiej, więc chętnie to zmienię! Szczególnie, że tak pochlebnie się wypowiadasz o tej pozycji!
OdpowiedzUsuńJa również nie zmierzyłam się z żadną książką tej autorki i przyznam, że pora się nad tym zastanowić :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Bardzo mi się spodobała :))
OdpowiedzUsuńCzytałam już gdzieś recenzję tej książki. Chętnie bym przeczytała to dzieło. xD
OdpowiedzUsuńToday1.blog.onet.pl
Czytałam i także strasznie mi się podobała. Jednak "Tam gdzie spadają anioły" tej właśnie autorki, według mnie są jeszcze lepsze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
To jedyna książka jaką tej autorki czytałam. Były w niej wątki, które podobały się bardzo, ale i takie, których fanką nie byłam. Mam w planach inne książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Kocham książki Terakowskiej, więc jak znajdę to na pewno przeczytam !
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i jak na razie nie zmienię swojego zdania które brzmi "może jakoś w przyszłości".
OdpowiedzUsuńOcena bardzo wysoka, ale nie wiem czy dam się przekonać - nie podobała mi się książka tej autorki - Tam gdzie spadają anioły. Może dam się przekonać, ale jeszcze nie teraz :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Terakowskiej, a tyle dobrego o niej słyszałam ;) Muszę to w końcu zmienić i sięgnąć po którąś z jej powieści- kusi mnie "Córka czarownic" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!