środa, 18 kwietnia 2012

Świadek koronny

Premiera: 2 lutego 2007 (Polska), 2 lutego 2007 (Świat)
Produkcja: Polska
Gatunek: melodramat, sensacyjny

Opis filmu:
Skruszony gangster "Blacha" (Robert Więckiewicz) składa zeznania, które obciążają największych mafijnych bossów. Staje się najpilniej strzeżonym w Polsce świadkiem koronnym. Tylko dziennikarzowi Marcinowi Krukowi (Paweł Małaszyński) udaje się do niego dotrzeć i namówić na wywiad. Gangster nie wie jednak, że Marcin ma osobisty powód, dla którego chce się z nim spotkać twarzą w twarz. Dziennikarzowi towarzyszy operatorka kamery Iwona (Urszula Grabowska). Delikatna i krucha nie pasuje do świata, który pochłonął Marcina. Ukrywa przed nim swoją miłość i nieświadoma jego tajemnicy, towarzyszy mu przy wywiadzie, który na zawsze odmieni ich życie. "Blacha", ujawniając tajemnice mafii, pokazuje swoje dwie twarze: bezwzględnego bandyty, ale i człowieka, który dla ukochanej żony (Małgorzata Foremniak) zdecydował się na układ z policjantem (Artur Żmijewski). 

Moja opinia:
W polskim przemyśle filmowym można zauważyć pewną schematyczność, a konkretnie to, jak ‘moda’ wpływa na gatunki filmowe tworzone w określonym czasie. Komedie romantyczne są oczywiście poza wszelką kolejnością, gdyż w naszym kraju takie produkcje nigdy się nie nudzą, choć można to określić odrobinę inaczej. Niemniej jednak nie o tym mowa dzisiaj, dziś będzie mowa o filmie gangsterskim, na który była kiedyś ‘moda’.

Dziennikarz Marcin Kruk po wielu próbach osiągnął to, co nikomu z jego branży się nie udało. Uzyskał zgodę na wywiad z najbardziej strzeżonym świadkiem koronnym – byłym gangsterem Janem ‘Blachą’ Blachowskim. W wywiadzie wypytuje go o ważniejsze i mniej ważne sprawy, ale najbardziej interesuje go jedna informacja – kto był odpowiedzialny na śmierć ciężarnej kobiety na wyścigach. Okazuje się, że dziennikarz ma inne zamiary, niż można było przypuszczać.

W czasie premiery filmu było o nim głośno, co mnie w ogóle nie dziwi. W roli głównej znany i lubiany aktor Paweł Małaszyński, w pozostałych nie mniej znani polscy aktorzy. Wszystko ładnie, pięknie, ale… No właśnie.

Przyznaję, że do filmu nie bardzo mnie ciągnęło, raczej nie przepadam za taką tematyką w filmach. Poza tym od początku spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Początkowo nie czytałam opisów czy opinii, więc nie wiedziałam, jak bardzo moje domysły były mylne. Przede wszystkim liczyłam na więcej akcji, zaskakujących scen i zupełnie niespodziewanego obrotu spraw. W ostateczności otrzymałam dłużącą się w nieskończoność opowieść byłego gangstera o tym, jakie było i jak się zmieniło jego życie. Dla zainteresowanych tematyką mafijną mogło to wydawać się ciekawe, ja jednak się zawiodłam.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to jest to chyba największa zaleta filmu. Paweł Małaszyński wydał mi się najodpowiedniejszy do tej roli i to chyba dzięki niemu dotrwałam do napisów końcowych. Kolejna postać warta uwagi to Robert Więckiewicz, który zachwyca mnie niezmiennie, czy to dramat, czy komedia. Niewielka, ale znacząca rola Małgorzaty Foremniak, którą mamy okazję zobaczyć w innej fryzurze oraz równie ważna rola nieznanej mi dotychczas Urszuli Grabowskiej ubarwiły obraz i nie pozwoliły mi przerwać oglądania lub odłożyć go na później.

‘Świadek koronny’ to film dla niewielkiej widowni, która lubuje się w skomplikowanym świecie mafii lub jest po prostu nim zaciekawiona. Osobiście raczej nie powrócę do tej produkcji, ale dla samej gry aktorskiej warto poświęcić jeden wieczór.

_________________________________________________________
Bardzo, bardzo, baaaardzo przepraszam za te moje wieczne nieobecności na blogu, ale tak to już ze mną bywa, że nie zawsze mam czas, a jeśli już się znajdzie, to brakuję chęci. Ja już się do siebie przyzwyczaiłam, ale rozumiem, że nie wszyscy potrafią to tak szybko. Cała masa recenzji siedzi w moim komputerze, tylko nie mam czasu, żeby się wziąć za publikowanie. Ale postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości i oczywiście przeczytać wszystkie Wasze recenzje. Niestety, dziś już nie będzie mi to dane, bo jutro czeka mnie kolokwium z ekonomii ;( Tak więc rezerwuję weekend na bloga i postaram się częściej publikować recenzje, które już mam napisane.


A dzisiejsza recenzja została napisana z myślą o wyzwaniu 'Oglądać po polsku'. Serdecznie zapraszam do czytania, a jeszcze bardziej do brania w nim udziału :)


Pozdrawiam :)

piątek, 30 marca 2012

Ewa Nowak - Michał Jakiśtam

Do rodziny Gwidoszów przyjeżdża ich kuzynka z Łomży, nastoletnia Edyta. Dramatyczne okoliczności sprawiły, że nagle musiała zmienić swoje miejsce zamieszkania i szkołę. Tęskniąca za ciepłem, akceptacją i przyjaźnią dziewczyna nie może się z początku odnaleźć w nowym środowisku. W szkole doznaje wielu przykrości, Gwidoszowie zaś szokują ją swoim stylem życia. Edyta poznaje wielu różnych ludzi. Każda znajomość i zdarzenie są przez nią dokładnie analizowane. Na naszych oczach bohaterka dorasta do trudnych decyzji. W rezultacie postanawia wiele zmienić w swoim życiu.

Moja opinia:
Znane powiedzenie mówi: ‘Rodziny się nie wybiera’. Można je interpretować na różne sposoby, ale można także się pod nim podpisać, Bo kto nie chciałby w chwilach złości zamienić swojej rodziny na inną, pozornie lepszą? Bohaterowie książki Ewy Nowak ‘Michał Jakiśtam’ pokazują, że każda rodzina bardzo różni się od innych. Ale czy warto je do siebie porównywać?

Nastoletnia Edyta z powodu jednej niewyjaśnionej sprawy przeprowadza się do Warszawy i przenosi do nowej szkoły. Zamieszkuje u Gwidoszów, znanych nam z poprzednich części serii. Edyta początkowo nie potrafi się odnaleźć w stylu życia tej dość nieszablonowej rodziny, która tak bardzo różni się od jej własnej. Powoli jednak zaczyna odkrywać zalety mieszkania z rzadko widywaną rodziną, ale to nie był jej jedyny problem, który potrzebował rozwiązania. Kłopoty się mnożą, a końca nie widać…

Z każdą kolejną książka Ewy Nowak uświadamiam sobie, że wcale nie chcę dorosnąć. Bo skoro Seria Miętowa jest przeznaczona dla młodzieży, to ja chcę pozostać młoda wiecznie, by wciąż się w niej zaczytywać. Nie wiem, co takiego magnetyzującego mają w sobie te książki, że nawet w czasie nauki do egzaminu potrafiłam w kilka godzin pochłonąć tą pozycję.

Styl Ewy Nowak rozwija się z powieści na powieść. Za każdym razem nie mogę się nadziwić, jak taki dobry styl może się jeszcze polepszyć. Podziwiam autorkę za wspaniałą wyobraźnię, która pozwoliła na powstanie książek, do których aż chce się wracać.

Po raz kolejny spotykamy się z rodziną Gwidoszów, choć w trochę zmienionym składzie. Kuba układa sobie życie z Magdą, więc rzadko bywa w domu, Malwina studiuje za granicą, więc w domu została 8-letnia Marysia, studnia bez dna trudnych pytań oraz dwuletnia Celinka, z którą dogadać się potrafi jedynie Marysia. Zwariowaną rodzinkę dopełnia mama Asia, wynajdująca coraz to nowe sposoby na zabicie czasu (tym razem padło na kurs feng-shui) oraz tata Mariusz próbujący sił w nowej pracy. Jak się potoczyły ich losy? Kto czytał, ten wie, a kto nie czytał – niech żałuje! Nie będę chyba oryginalna stwierdzając, że to właśnie o tej rodzince Lucię czytać najbardziej, ale taka jest prawda. Co, oczywiście, nie umniejsza książkom na temat innych bohaterów serii ;)

Książkę polecam bardzo wylewnie, bo potrafiła mi zapewnić moc rozrywki i uśmiechu w czasie zimowych mrozów i licznych egzaminów. Kto wie, może właśnie w niej znajdziecie rozwiązanie swoich problemów?

Ewa Nowak, 'Michał Jakiśtam', Wydawnictwo Egmont 2006, 243 stron
Ocena: 5/6 

środa, 21 marca 2012

Stosik

Dziś krótko i na temat :) Stosik, choć niewielki, to bardzo satysfakcjonujący, ponieważ polowałam od jakiegoś czasu na każdą z tych pozycji. Nie przedłużając...


Od góry:
1. Alyson Noël - "W cieniu klątwy" 
2. Alyson Noël - "Mroczny płomień"
Na te dwie pozycje polowałam odkąd przeczytałam początek serii o nieśmiertelnych. W mojej miejscowej bibliotece ich nie było, ale na szczęście zapisałam się do biblioteki w Rzeszowie i tam właśnie je znalazłam. Na moje szczęście jest też tam kolejny tom, po który z pewnością się udam.
3. P.C. Cast, Kristin Cast - "Naznaczona"
Ta seria od dawna za mną chodziła, więc jak tylko zauważyłam ją na półce w wyżej wymienionej bibliotece nie zawahałam się ani chwili.
4. Carlos Ruiz Zafón - "Cień wiatru"  
Tą pozycję zawdzięczam koleżance, która była gotowa przytaszczyć to wielkie tomisko i to w twardej okładce specjalnie dla mnie :)
 

5. Camilla Läckberg - "Niemiecki bękart"
6. Camilla Läckberg - "Syrenka"
Tą serię kryminalną pokochałam od pierwszej części, więc nie obeszło się bez wysłania mamy do biblioteki po kolejne części.

Stosik, jak wspominałam, niewielki, a to głównie dlatego, że nie mam już tyle czasu na czytanie. Oczywiście nie jest to dla mnie przeszkodą, ale czasem naprawdę inaczej się nie da. Poza tym muszę sporo czasu poświęcić na nadrabianie Waszych recenzji, co robię właśnie teraz. A w następnej notce recenzja książkowa, którą postaram się opublikować w ciągu tygodnia. Pozdrawiam :)

niedziela, 26 lutego 2012

Guillaume Musso - Ponieważ Cię kocham

W centrum handlowym na południu Los Angeles, wskutek nieuwagi opiekunki, znika bez śladu pięcioletnia Layla. Nikt nie żąda okupu, a prowadzone przez policję poszukiwania okazują się bezowocne. Załamani tragedią rodzice, szanowany psycholog i znakomita skrzypaczka, obwiniają się wzajemnie i rozstają. Mark dosłownie ląduje na ulicy, zaś jego żona Nicole rzuca się w wir pracy. Pięć lat później ścieżki obojga małżonków ponownie się krzyżują. Mark ratuje życie wracającej po koncercie do domu żonie, zaatakowanej przez bandytę z nożem. Niedługo potem Layla pojawia się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zniknęła. Co działo się z dziewczynką przez pięć lat? Gdzie i z kim była? I dlaczego wróciła? Zaskakujący powrót córki to nie jedyna niespodzianka, jaką los zgotował bohaterom.

Moja opinia:
Bardzo często, jak każdemu czytelnikowi, zdarza mi się poznawać twórczość niespotkanych dotychczas przeze mnie autorów. Tym razem udało mi się spotkać z książką francuskiego pisarza, Guillaume Musso. Wiele razy czytałam recenzje jego książek na innych blogach i coraz bardziej chciałam się przekonać, jak wiele warte są wszystkie pozytywne opinie. Gdy niespodziewanie natrafiłam na omawianą dziś pozycję w bibliotece, nadeszła chwila prawdy. Czy się zawiodłam? Czy warto poświęcić na nią swój czas? Jakie emocje we mnie wywołała? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dalszej części recenzji.

‘Ponieważ cię kocham’ to książka, o której nie można powiedzieć zbyt wiele, aby nie zdradzić całej fabuły. Tak więc wszystkich zaciekawionych odsyłam do opisu z okładki, który wyjaśnia tyle, ile powinien.

Odpowiedzią na pierwsze zadane pytanie jest: nie. Nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie. Spodziewałam się ciekawego obrotu spraw, ale i tak książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Choć nie jest to książka z gatunku fantastyki, to potrafiła przenieść mnie do innej rzeczywistości na kilka godzin. I tu się pojawia odpowiedź na kolejne pytanie. Książka jest tak wciągająca, że nikt nawet nie pomyśli o tym, żeby odłożyć ją na półkę, a tym bardziej o tym, że książka jest stratą czasu. Sama pomysłowość autora zasługuje na ogromną uwagę, tak więc nie ma tu nawet mowy o marnowaniu czasu.

Książka na pierwszy rzut oka jest zwyczajna, ale i niezwykła. Okładka co prawda niewiele nam mówi, a opis zarysowuje jedynie fabułę. Aby dowiedzieć się czegoś więcej należy po prostu sięgnąć po tą pozycję, która potrafi wywołać wiele emocji. Przede wszystkim pozwala wejść w wydarzenia, które nie zawsze są proste i przyjemne dla bohaterów. Dzięki przejrzystemu i łatwemu w odbiorze językowi możemy łatwo zrozumieć wszystkie sytuacje i współczuć postaciom z książki.

Ogromnym atutem książki jest element zaskoczenia, który towarzyszy czytelnikowi przez większość stron. Wiele razy zdarzało mi się domyślać zakończenia lub choćby powodów określonego zachowania bohaterów, jednak zawsze autor niszczył moje domysły w jednej chwili.

Książka ‘Ponieważ cię kocham’ zasługuje na uwagę i poświęcenie jej kilku godzin, w ciągu których czytelnik zapomni o otaczającym go świecie. Mnie osobiście twórczość tego autora bardzo zaintrygowała, dlatego też kolejna książka czeka już na swoją kolej.

Guillaume Musso, "Ponieważ Cię kocham", Wydawnictwo Albatros 2009, 300 stron
Ocena: 6/6

niedziela, 19 lutego 2012

J.R.R. Tolkien - Władca Pierścieni: Trylogia

Moja opinia:
Kto nie słyszał o trylogii o przygodach Drużyny Pierścienia, lub chociażby o ekranizacjach z gwiazdorską obsadą? Chyba nie ma wiele takich osób. Podejrzewam, że fenomen książek można zawdzięczać produkcjom filmowym, które powstały na ich podstawie. Wersja książkowa nie jest bowiem nowością, ale świetnie wpasowuje się w aktualne gusta, którymi rządzi fantastyka.

Frodo Baggins wchodzi w posiadanie cennego pierścienia, który posiada magiczne właściwości. Niestety, poszukuje go wiele stworzeń, które potrafią być bardzo niebezpieczne, więc hobbit musi udać się w daleką wędrówkę, aby go zniszczyć. Z pomocą przychodzą mu jego przyjaciele, a także czarodziej Gandalf, który był pomysłodawcą wyprawy. Bohaterowie wędrują przez wiele dni, spotykając po drodze kolejnych śmiałków gotowych pomóc wędrowcom. Oprócz życzliwych osób, przyjaciele spotykają także tych, którzy chcą im zaszkodzić. Niejedno takie spotkanie zakończyło się bitwą. Po pewnym czasie drużyna się podzieliła i wtedy każdy był zdany na siebie. Rozpoczęła się bowiem wielka wojna.

Trylogia Tolkiena trafiła do czołówki klasyki nie bez powodu. Głównym atutem jest stworzenie przez autora niepowtarzalnego i magicznego świata, po którym oprowadza czytelnika w powieści. Kolejnym plusem jest świetna kreacja bohaterów, których sporo pojawia się na kartach poszczególnych tomów. Podczas czytania spotykamy wiele postaci, począwszy od nieszkodliwych, cieszących się życiem hobbitów, poprzez piękne i magiczne elfy aż do magów posiadających nieskończoną moc.

Skoro są plusy, czas przejść do tego, co nie spodobało mi się w dziele Tolkiena. Przede wszystkim był to ogrom bohaterów, którzy pojawiali się w opowieści. Było ich tak dużo, że czasem ciężko było ich wszystkich spamiętać, a jeśli pojawiali się w kolejnych częściach bez słowa przypomnienia, musiałam wracać do wcześniejszych fragmentów, co wcale nie ułatwiało mi czytania. Kolejna wada jest zapewne winą wydawnictwa, mianowicie chodzi o wydanie. Czcionka była tak niemiłosiernie mała, że po kilkunastu stronach oczy same mi się zamykały ze zmęczenia. Właśnie to sprawiło, że całą trylogię czytałam ponad miesiąc! Z drugiej strony nie mogłam przerwać, bo straciłabym orientację w historii.

Nie mogę zaprzeczyć, że ‘Władca Pierścieni’ to ponadczasowe dzieło, po które warto sięgnąć w każdym wieku. Styl autora, mimo wszystko, jest bardzo przyjemny w odbiorze i pozwala puścić wodze wyobraźni i dać się ponieść wyobrażeniom. Polecam, mimo, że nie jest to pozycja na jeden wieczór.

J.R.R. Tolkien, "Władca Pierścieni", Wydawnictwo Amber 2001, 1530 stron


środa, 15 lutego 2012

Po prostu walcz! (Never Back Down)

Premiera: 4 marca 2008 (Świat), 9 maja 2008 (Polska)
Produkcja: USA
Gatunek: dramat, akcja, sportowy

Opis filmu:
Jake Tyler na krótko po przeprowadzce do nowego miasta zostaje zwabiony do podziemnego klubu mieszanych stylów walki. Pierwsze starcie kończy się upokarzającą porażką. Jake postanawia wyszkolić się u weterana sztuk walki, aby wytrenować swoje ciało i umysł do perfekcji. W końcu dzięki nabytym umiejętnościom może ponownie stanąć do walki, aby pokonać swego dawnego rywala, niekwestionowanego mistrza ringu, Ryana McCarty'ego.

Moja opinia:
Nie wiem, co skłoniło mnie do obejrzenia tego filmu, ale pamiętam doskonale, że to właśnie od niego zaczęło się moje zamiłowanie do tego typu filmów. Przeminęła dla mnie era komedii romantycznych, a na ich miejsce weszły filmy walki, przygodowe i fantastyczne. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować mojej intuicji, która wtedy zadziałała i pozwoliła mi poznać tak wiele niedocenianych wcześniej przeze mnie produkcji.

Jake Tyler razem z matką i młodszym bratem przeprowadza się do innego miasta. Jednak jego problemy nie zostają w tyle, ponieważ koledzy z nowej szkoły szybko dowiadują się, że miał on swój udział w śmierci ojca. Ten fakt wykorzystuje Ryan McCarthy, który obecnie jest niepokonany w mieszanych sztukach walki. Prowokuje on Jake’a, który początkowo nie chce walczyć, ale stopniowo odnajduje się w tym świecie i rozpoczyna treningi pod okiem doświadczonego trenera.

Filmy walki nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem w żeńskiej grupie widzów,  ale powoli zaczyna się to zmieniać, tak jak zmieniają się filmy. Zmieniło się bowiem przesłanie takich produkcji, które nie mówią już jedynie o tym, że sztuki walki są dobrą formą spędzania czasu i polepszenia swojej kondycji, ale także pokazują, czym jest prawdziwa przyjaźń, poświęcenie i walka w obronie własnych wartości.

Role zostały obsadzone dość młodymi aktorami, z których wielu nie może się poszczycić długą listą filmów, w których mieli okazję wystąpić. Jednak, gdy po raz pierwszy obejrzałam tą produkcję, zwróciłam uwagę nie tyle na odtwórcę głównej roli, Seana Farisa, ile na Cama Gigandeta, filmowego Ryana. Jak się później okazało, jego kariera nabrała tempa i można było go zobaczyć między innymi w ‘Zmierzchu’ czy ‘Burlesce’. Pozostali bohaterowie, grani przez mniej znanych aktorów także przykuli moją uwagę, gdyż przyjemnie się na nich patrzyło, nawet jeśli sam film nie jest komedią.

Ogromną zaletą filmu jest muzyka. Rzadko się zdarza, że cały soundtrack z jakiejkolwiek produkcji mi się podoba, ale tym razem nie mogłam nie polubić tych rockowych kawałków wykorzystanych w filmie. Większość piosenek nie jest powszechnie znanych, ale można tu usłyszeć między innymi Kayne Westa czy Flipside.

‘Po prostu walcz!’ nie jest filmem dla każdego, ale zachęcam do spróbowania, gdyż posiada pozytywne przesłanie i inspiruje do walki, może nie tej dosłownej, ale walki w słusznej sprawie. Ja nie uważam czasu spędzonego z tym filmem za stracony, wręcz przeciwnie, bardzo często do niego wracam i z pewnością jeszcze nie raz to zrobię.

poniedziałek, 6 lutego 2012

Ewa Nowak - Wszystko, tylko nie mięta

Pamiętasz najbardziej atrakcyjnego chłopaka w szkole? Czy nie kusiło cię, żeby włożyć czapkę niewidkę i zajrzeć, co robi, gdy jest sam w domu? O czym marzy, czym się zajmuje i w kim się kocha? Dzięki tej książce poznasz przystojnego Kubę i jego niepowtarzalną rodzinkę.
Na forum dyskusyjnym jedna z czytelniczek napisała: "Gdzie mieszka Kuba Gwidosz? Żądam numeru jego telefonu!".
Czyż powieść może mieć lepszą rekomendację?

Moja opinia:
'Wszystko, tylko nie mięta' to pierwszy tom popularnej serii dla nastolatek, zwanej Serią Miętową. Początkowo nic szczególnego nie ciągnęło mnie do niej, ale wszystko zmieniło się, gdy tylko zaczęłam czytać. Pierwsza część serii była mi już wcześniej znana, ale, jak to bardzo często bywa, cała fabuła wyleciała mi z głowy. Gdy tylko nadarzyła się okazja ponownego sięgnięcia po tą pozycję, nie wahałam się ani chwili.

W pierwszym tomie poznajemy rodzinę Gwidszów: mamę Asię, tatę Mariusza, licealistę Kubę, jego młodszą siostrę Malwinę oraz najmłodszą, kilkuletnią Marysię. Z pozoru normalna rodzina. Tylko z pozoru. Bowiem każdy członek tej rodziny jest zupełną indywidualnością. Mama, z wykształcenia psycholog, musi znosić żarty swoich dzieci i męża na temat jej wykształcenia, Kuba dowiaduje się, że jest podrywaczem, a Malwina nie może znaleźć szczęścia w miłości, ponieważ nie widzi, jak uganiają się za nią chłopcy. Na dokładkę najmłodsza Marysia to studnia bez dna pytań bez odpowiedzi. Jednak wszyscy tworzą wspaniałą i zgraną rodzinę, której każdy może pozazdrościć.

Każdy z pewnością kiedyś słyszał o Serii Miętowej, a jeśli nie, to słyszał chociażby o autorce, Ewie Nowak. W książkach dała się poznać jako pełnokrwisty psycholog, gdyż nie boi się pisać o sprawach bardzo często pomijanych w literaturze. W książce ‘Wszystko, tylko nie mięta’ spotykamy się z tematem młodzieńczej miłości w dwóch odsłonach: zwykłej, spotykanej na co dzień i niezwykłej – miłości chłopaka do niepełnosprawnej dziewczyny.

Chłopak, o którym mowa to właśnie Kuba Gwidosz. Pewnie się zastawiacie, jak taki przystojny i popularny chłopak mógł oddać serce dziewczynie, która ma problemy z poruszaniem się. Wszystkie wątpliwości rozwieją się po przeczytaniu książki gdyż w niej poznajemy Magdę, która nie daje się niepełnosprawności i śmieje się jej w twarz. Dziewczyna jest bardzo inteligentna, a przede wszystkim ma dystans do siebie. I choć początkowo wydaje się jej, że Kuba się nad nią lituje, powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z jego prawdziwych uczuć.

Wielkie brawa należą się autorce za świetną kreację bohaterów. Zastanawiam się tylko, czy jest w Polsce taka rodzina, jaka została tu opisana, bo z chęcią bym ją poznała. Czy Ewa Nowak miała jakiś pierwowzór tej rodziny? Tego się pewnie nie dowiemy. Wracając do kreacji, bohaterowie są świetnie przedstawieni i każdy z nich jest indywidualnością. Każdego z nich cechuje poczucie humoru idące w parze z dużą mądrością życiową, której niejeden z nas mógłby pozazdrościć nawet małej Marysi.

Może i nie jestem już typową nastolatką i zbliżam się do wieku z dwójką na przedzie, ale nie spocznę, póki nie przeczytam wszystkich części tej wspaniałej serii. Mam nadzieję, że jest to dobra rekomendacja, która zachęci wiele młodych czytelniczek do sięgnięcia po jedną z tych pozycji.

Ewa Nowak, 'Wszystko, tylko nie mięta', Wydawnictwo Egmont 2005, 189 stron
Ocena: 6/6

________________________________________________________________________________
Pierwsza sesja egzaminacyjna już za mną, na szczęście zdana za pierwszym razem, więc mam dużo czasu do nadrobienia wszystkich zaległości. Większość Waszych recenzji już nadrobiłam, więc powoli zacznę pisać zaległe recenzje. Liczę na Wasze wsparcie w formie komentarzy :)

Ostatnio przystąpiłam do nowego wyzwania filmowego 'Oglądać po polsku'. Póki co dopiero się rozkręca, ale jest już pierwsza recenzja, na którą zapraszam. Po lewej stronie bloga znajduje się baner, który odsyła bezpośrednio do bloga. Chętnych zapraszam do czytania, a jeszcze bardziej do recenzowania!

Pozdrawiam :) 

niedziela, 15 stycznia 2012

Nicci French - Fatalna namiętność


Alice Loudon zdawała się mieć wszystko - świetnie zapowiadającą się karierę naukowca w koncernie farmaceutycznym, dobrze i rozsądnie ułożony świat: paczkę wypróbowanych przyjaciół, dom dzielony z kochanym mężczyzną, poczucie spełnienia, plany na przyszłość.
I oto pewnego dnia, na ulicy, wpada w pułapkę magnetycznego spojrzenia błękitnych oczu. Zaczyna się gwałtowny romans. Alice odrzuca stare, bezpieczne życie dla szalonej, przekreślającej wszystko namiętności. Czy doprowadzi ją ona na krawędź przepaści?
Fascynujące studium obsesji seksualnej... wartkie tempo akcji... kontrast między codziennym życiem Alice a jej przerażającym, choć ekscytującym związkiem z Adamem - wszystko to sprawia, że powieść czyta się jednym tchem.

Moja opinia:
Nicci French to duet pisarski, który słynie przede wszystkim z kryminałów. Książkę ‘Fatalna namiętność’ znalazłam w domowych zbiorach, które pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczą. Do przeczytania tej pozycji zachęcił mnie głównie opis, który wiele zdradzał, ale i wiele zatajał. Ciekawość wzięła górę i w kilka dni książkę miałam już za sobą.

Alice jest kobietą, która już wiele osiągnęła. Ma wspaniałego partnera, mieszkanie, dobrze płatną pracę. Jednak pewnego dnia uświadamia sobie, że jej życie jest nudne i monotonne. Takie przemyślenia wzbudził w niej nieznajomy mężczyzna, który ją oczarował jednym spojrzeniem. Po pracy, nie do końca świadoma co robi, Alice spotkała się z tym mężczyzną i na jednym spotkaniu się nie skończyło. Wpadła w wir miłości, dla którego poświęciła wszystko i z którego nie było już wyjścia.


Jestem przekonana, że na świecie jest wielu ludzi, którzy są już ustatkowani, mają kochającą rodzinę, wspaniałe miejsce zamieszkania, niezawodnych przyjaciół, a przede wszystkim jedyną, ukochaną osobę, bez której nie wyobrażają sobie życia. Ale czy taka stateczność nie jest poniekąd zwykłą rutyną? Czy ci ludzie nie potrzebują czasem oderwać się od tej rzeczywistości i zabawić się bez konsekwencji? Zapewne jest bardzo dużo takich osób. Jednak większość z nich zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma dobrej zabawy bez późniejszych konsekwencji, dlatego niewielu chce poświęcać rodziny i przyjaciół dla chwilowej przyjemności. Wyjątkiem od tej tezy stała się dla mnie bohaterka książki ‘Fatalna namiętność’ – Alice Loudon, która poświęciła dosłownie wszystko dla nieznanego jej wcześniej mężczyzny.


Kryminał romantyczny, a raczej romans kryminalny jest swego rodzaju przysłowiowym ‘pieczeniem dwóch pieczeni na jednym ogniu’. Fani mocnych wrażeń doskonale odnajdą się w tajemniczych opisach zachowań bohaterów w poszukiwaniu prawdy, a lubujący się w czytaniu o romantycznych uniesieniach będą usatysfakcjonowani przebiegiem zdarzeń między kochankami. Właśnie w takich połączeniach można docenić pisanie w duecie kobiety i mężczyzny. Kiedy mężczyzna skupia się na ciekawej akcji, kobieta tworzy wspaniały świat romansu.


Choć fragmenty kryminalne i romantyczne dość równomiernie się przeplatają, to osobiście wolałabym więcej momentów skupiających się na poszukiwaniach Alice oraz wszystkich niebezpiecznych sytuacjach, w których się znalazła. Nie jestem natomiast wielką fanką bezpośrednich scen erotycznych, których obrazowość czasami mnie zadziwiała. Co nie zmienia faktu, że po książkę warto sięgnąć.


Narracja książki była świetnie dopasowana do akcji – dynamiczna, rzeczowa, ale i pełna bogatych opisów. Nie wiem, jak para autorów dzieliła się pracą, ale nie dostrzegłam tu jakiegokolwiek zróżnicowania, za co należy się duży plus.


Na zakończenie pragnę podkreślić, że książka nie jest dla każdego. Nie chodzi tu tylko o wiek czytelnika, którego mogą zrazić liczne opisy scen erotycznych, ale także o upodobania czytelnicze, do których ta pozycja może nie trafiać. Choć łączy w sobie dwa gatunki, to przeznaczona jest dla tych, którzy lubią takie połączenie.


Nicci French, 'Fatalna namiętność', Wydawnictwo Świat Książki 2001, 320 stron
Ocena: 4/6

___________________________________________________________________________
Taka recenzja 'na szybko', mam nadzieję, że nie będzie gorsza od innych. Znowu nie mam czasu, nad czym bardzo ubolewam, bo czeka na mnie tak wiele książek... Ale sesja przede mną no i te wszystkie zaliczenia... Ciężkie jest życie studenta :) Wasze recenzje postaram się nadrobić jak najszybciej, bo strasznie nie lubię zaległości. Liczę na wybaczenie i obiecuję poprawę :) Pozdrawiam :))