czwartek, 31 marca 2011

Fame - Sława (Fame)

Premiera: 23 września 2009 (Świat), 9 listopada 2009 (Polska)
Produkcja: USA
Gatunek: komedia, melodramat, musical

Opis filmu:
Historia studentów nowojorskiej akademii sztuki, których życie wypełnia pragnienie, by odmienić swój los i zrobić prawdziwą karierę. Morderczy trening, ulotne marzenia, miłość i pasja stanowią tło dla fantastycznej muzyki i tańca. Fame jest współczesną wersją słynnego, nagrodzonego Oscarem musicalu Alana Parkera z lat 80'.


Moja opinia:
I kolejny film muzyczny. Pewnie zastanawiacie się, co takiego w nich widzę. Większość z nich oglądam głównie dla rozrywki i muzyki. A ten nie jest taki, jak 'większość'.

'Fame' opowiada o grupie nastolatków, którzy uczą się w szkole artystycznej. Ich losy zaczynamy śledzić już w dniu przesłuchań, kiedy każdy stara się jak tylko może, aby pokazać się z najlepszej strony i dostać do akademii. Przyszli uczniowie próbują swoich sił w śpiewie, grze na instrumentach, aktorstwie itp. Niewielu się udaje, a stawka jest wysoka.

W filmie możemy obserwować poczynania bohaterów w ciągu czterech lat ich nauki. Jesteśmy z nimi, gdy zaczynają poznawać szkołę i zwyczaje w niej panujące, dostosowują się do otoczenia, próbują swoich sił w różnych dziedzinach oraz gdy kończą szkołę - jedni wzorowo, inni z niemałą trudnością.
'Fame' różni od innych filmów tego typu nieowijanie w bawełnę. W filmie ukazany został prawdziwy obraz szkoły artystycznej, trudów łączenia nauki ze sztuką i pasją oraz ceny, jaką trzeba zapłacić, aby zostać sławnym. W wielu innych produkcjach występuje idealizacja oraz ten sam schemat postępowania postaci: nastolatek, który ma talent wybija się, ale inni ściągają go z powrotem w przepaść, z której na koniec filmu cudownie i z blaskiem wychodzi. Tutaj jest inaczej. Dzięki wielości bohaterów nie odczuwamy monotonii, przeżycia każdego z nich są inne, zróżnicowane i pokazujące inną wartość.

Film nie dla każdego kończy się happy endem. I właśnie ten fakt dodaje realizmu całej produkcji - uświadamiamy sobie, że nie zawsze będzie tak, jak sobie wymarzyliśmy, a o wiele rzeczy trzeba walczyć. Nie chcę rzucać spoilerami, ale powiem tylko ogólnie, że w czasie oglądania wiele razy spotkamy się z przykładami poświęcenia wielu wartości dla chwili sławy. Przez zapatrzenie się w blask reflektorów niektórzy bohaterowie stracili przyjaciół, miłość oraz małe sukcesy, które mogłyby ich doprowadzić, może i dłuższą drogą, do celu.

Na uwagę zasługuje gra aktorska, jak i sama obsada, gdyż wielu z głównych bohaterów to debiutanci. Mimo tego, że są 'świeżakami' potrafili świetnie wczuć się w role i dopasować do klimatu filmu. Zauważyłam, że tkwi w nich ogromny potencjał, zarówno aktorski jak i artystyczny.

Na koniec zostawiłam muzykę, która została stworzona na potrzeby filmu. Oczywiście są tu lepsze i gorsze kawałki, ale każdy doskonale pasuje do odpowiedniej sceny. Mnie osobiście najbardziej urzekła piosenka finałowa, w wykonaniu wszystkich uczniów akademii na zakończenie szkoły.

Film 'Fame' oczywiście polecam, jest na co popatrzeć (i nie chodzi mi tu wyłącznie o aktorów ;)), a niektóre sceny są naprawdę poruszające.

niedziela, 20 marca 2011

Karate Kid (The Karate Kid)

Premiera: 10 czerwca 2010 (Świat), 24 września 2010 (Polska)
Produkcja: Chiny, USA
Gatunek: dramat, familijny, akcja, karate, sportowy


Opis filmu:
Gdy Dre Parker (Jaden Smith) i jego matka (Taraji P. Henson) przeprowadzają się z Detroit do Chin, Dre czuje się zagubiony w nowej rzeczywistości, tak odmiennej od znanego mu świata. Napastowanemu i bitemu przez uczniów z jego szkoły Dre, z pomocą przychodzi pan Han (Jackie Chan) - dozorca z budynku, który opłakuje wielką życiową stratę. Han lituje się nad Dre i zgadza się nauczyć go kung fu, by chłopiec mógł się bronić. Podczas wspólnych treningów, między uczniem i nauczycielem buduje się zaufanie, które przeradza się w uzdrawiającą ich obu przyjaźń.

Moja opinia:
Do filmów familijnych podchodzę zazwyczaj z rezerwą, oglądam je głównie dla rozrywki czy zabicia czasu. Na film 'Karate Kid' zdecydowałam się dlatego, że już dawno nie oglądałam nic w tym stylu.

Bohaterem filmu jest 12-letni Dre Parker, który przeprowadza się z mamą do Chin. Chłopiec na początku czuje się zagubiony, nie może się dopasować do reszty. Od razu podpada kolegom ze szkoły, którzy, jak się później okazuje, są uczniami szkoły karate i wykorzystują swoje umiejętności znęcając się nad Dre. Świadkiem jednej bójki jest dozorca z budynku, w którym mieszka chłopiec z matką. Mężczyzna przychodzi mu z pomocą, a Dre, zafascynowany jego umiejętnościami, prosi, by nauczył go walczyć. Aby zrewanżować się na rówieśnikach, Dre musi wziąć udział w turnieju karate, który wcale nie tak łatwo przetrwać.

Film 'Karate Kid' nie jest pospolitą produkcją, którą może się na pozór wydawać. Jest to film przeznaczony dla każdego, ale ma bardzo głęboki przekaz. W filmie jest wiele zabawnych jak i wzruszających scen, które rozbudzają najgłębsze nawet uczucia. Jest on obrazem prawdziwej przyjaźni, która może się narodzić między nauczycielem i uczniem. Pokazuje, że nawet uczeń może nauczyć nauczyciela jak żyć.

Główną rolę w filmie gra Jaden Smith, syn Willa Smitha i Jady Pinkett Smith. Według mnie, zagrał swoją rolę świetnie i można ją uznać za doskonały start w showbussines. Druga główna rola przypadła Jackie Chanowi co, szczerze mówiąc, wcale mnie nie zdziwiło, bo nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli nauczyciela karate.

Obejrzenie filmu 'Karate Kid' nie było w żadnym stopniu stratą czasu i polecam go każdemu, bez względu na wiek. Na pewno nie pożałujecie.

Jak już wszystkim wiadomo, zawsze 'przyglądam' się muzyce w filmach. W tym nie słychać jej za wiele, ale na sam koniec pojawia się piosenka w wykonaniu Justina Biebera i Jadena Smitha 'Never say never'. Od razu mówię, żeby nie kierować się opiniami antyfanów - piosenka jest świetna. Zapraszam do przesłuchania :)


_____________________________________________________
Mam nadzieję, że recenzja się podoba, na recenzję książki musicie jeszcze trochę poczekać, bo nie mam teraz zbyt wiele czasu na czytanie, a książka jest dosyć gruba ;) Zachęcam do głosowania w sondzie na kolejne recenzje, tym razem filmów nakręconych na podstawie książki. Na razie prowadzi 'Ostatnia piosenka' :) A w następnej filmowej recenzji pojawi się film 'Fame'.
A jutro idę oddawać krew ;) Trzymajcie kciuki, żebym stamtąd nie uciekła :)
Pozdrawiam ;))

wtorek, 15 marca 2011

Lewis Carroll - Alicja w Krainie Czarów

Klasyczna powieść dla dzieci, która zaczarowała świat dorosłych!
Niezapomniana historia na pograniczu snu i jawy. Tytułowa bohaterka w pogoni za Białym Królikiem wpada w podziemny tunel. Za pomocą magicznych ciasteczek zmieniających wzrost dostaje się do fantastycznej krainy, w której wszystko może się zdarzyć.
Tę powieść Lewisa Carrolla, wybitnego matematyka i profesora Oksfordu, uznano za arcydzieło literatury światowej.

Moja opinia:
Zapewne nieprędko sięgnęłabym po tą dość krótką książeczkę, gdyby nie temat mojej prezentacji maturalnej z języka polskiego. Tym tematem jest motyw snu, więc nie mogłam sobie jej wyobrazić bez Alicji.

Książka jest przeznaczona dla młodszych czytelników, ale nie jest zabroniona również starszym. Opowiada ona o kilkuletniej dziewczynce, która w pogoni za Białym Królikiem wpada do nory i przenosi się do magicznego świata czarów, gdzie panuje ogromny chaos, można pokłócić się z czasem, a do gry w krokieta służą flamingi i jeże. Alicja na początku nie może się odnaleźć w tym świecie, ale jako mądra i ciekawska dziewczynka, wypytuje o wszystko spotkane zwierzęta. Bierze również udział w wielu zabawnych sytuacjach i przy każdej okazji prezentuje swoją wiedzą nabytą z książek.

'Alicja w Krainie Czarów' z pewnością jest klasyką literatury dziecięcej i nadaje się dla dużych i małych. Każdy znajdzie w tej małej książeczce coś dla siebie, a na pewno dużą dawkę humoru.

Książka oprócz świetnej treści zawiera również piękne ilustracje, a na końcu książki znajdują się prace studentów ASP w Warszawie dotyczące książki. Dzięki temu całość świetnie się prezentuje.

Lewis Carroll
'Alicja w Krainie Czarów'
Świat Książki
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 166
Ocena: 6/6 - Arcydzieło!

niedziela, 13 marca 2011

Stacy Hawkins Adams - Wszystkie odcienie pereł

Serena traciła nadzieję na to, że będzie miała dzieci. Tymczasem jest matką dwóch chłopców. Niemniej jej radość stopniowo zamienia się  w rozpacz. Czy macierzyństwo było dobrą decyzją?
Ambitna prawniczka, Tawana, próbuje uporządkować swoje życie, ale tragiczne wspomnienia ciągle do niej powracaj. Czy praca w prestiżowej firmie pomoże jej zapomnieć o przeszłości?
Mąż pragnie, by Erika wróciła do niego. Zapewnia, że się zmienił i więcej jej nie skrzywdzi. Czy to szansa na odrodzenie uczuć, czy początek nowego dramatu?
'Wszystkie odcienie pereł' to opowieść o przyjaźni, która pomaga stawić czoła osobistym problemom i przetrwać najcięższe chwile. 

Moja opinia:
Po przeczytaniu opisu na okładce książki nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego. Mimo to wypożyczyłam tą książkę, aby się przekonać, czy moje przypuszczenia były prawdziwe. 

Książka, na pozór zwyczajna, zaciekawiła mnie od samego początku, gdyż przedstawia losy trzech przyjaciółek, które - każda z osobna - borykają się z różnymi problemami. Serena i jej mąż od wielu lat starali się o dziecko, a kiedy urodziły się bliźniaki, kobieta zastanawia się, czy to rzeczywiście był dobry pomysł, bowiem nie radzi sobie z nimi. Tawana, młoda kobieta, została matką w wieku szesnastu lat, ale kontynuuje naukę, bo chce być prawnikiem. Tym samym zaniedbuje swoją siedmioletnią już córeczkę, spotykając się w wolnym czasie z mężczyznami. Ostatnia z przyjaciółek, Erika, zostawiła swojego męża, który ją bił, ale ten nie odpuszcza i wysyła jej kartki z prośbami o powrót. Wszystkie trzy kobiety muszą podjąć trudne decyzje, a pomóc im w tym może tylko Bóg.

Zawsze podchodziłam z dystansem do książek, w których poruszany jest temat Boga, bo wydawało mi się to trochę sztuczne w porównaniu do dzisiejszego świata. W literaturze Bóg jak i stosunek do Niego były bardzo idealizowane, a ja nie lubię takiego słodzenia. Dlatego się zdziwiłam, że nie odłożyłam tej książki po przeczytaniu pierwszej wzmianki na ten temat. Autorka potrafiła stworzyć świetną powieść ukazując prawdziwy stosunek ludzi do wiary.

Jedynym minusem tej książki jest jej przeciętność. Autorka opisała na pozór zwykłych ludzi i ich problemy, ale równocześnie potrafiła zaciekawić. Jednak mimo to liczyłam na coś odrobinę innego.
Stacy Hawkins Adams
'Wszystkie odcienie pereł'
Wydawnictwo WAM
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 258
Ocena: 4/6 - Dobra

czwartek, 10 marca 2011

Moja własna biblioteczka

Zastanawiałam się, kiedy wreszcie mnie dopadnie ta zabawa i wreszcie nadeszła ta chwila. Do pokazania swojej biblioteczki zostałam wytypowana przez Xx Zaczytana xX za co dziękuję :)
Biblioteczka to dobre słowo na określenie mojego zbioru, ale lepszym byłoby słowo mini biblioteczka, bo naprawdę nie mam wiele książek. 90% przeczytanych przeze mnie książek pochodzi z biblioteki, ale niedługo mam zamiar trochę powiększyć swoje zbiory :)

 Półka znajdująca się w pokoju mojego brata. Na pierwszym planie Harry Potter i Władca Pierścieni. W tle encyklopedie szkolne i książeczki o Kubusiu Puchatku z dzieciństwa :)

 Druga półka mojego brata, głównie komiksy i lektury szkolne (nie jest zapalonym fanem książek :))

 Jedyna półka z książkami znajdująca się w moim pokoju, króluje tu Ania z Zielonego Wzgórza, widać też kilka lektur, a te dwie książki na górze są po angielsku (babcia zachęca mnie do czytania w tym języku, jako że mieszka w Anglii ;))

Stosik leżący na moim stoliku, są tu książki, których użyję w prezentacji maturalnej z języka polskiego. Na samej górze - Alicja w krainie czarów. Może już wiecie, jaki wybrałam temat prezentacji? ;)
 
 Półka w salonie w całej okazałości.

 
Pierwsza część półki, zaczynając od lewej: przepisy, słowniki, leksykony, książki o Janie Pawle II i Jego książka 'Pamięć i tożsamość'.


Druga część półki, a w niej książki polskich autorów, w tym lektury szkolne.

I to by było na tyle, tak jak wspominałam, nie mam wiele książek, ale będę się starać zwiększyć swoją biblioteczkę, aby kiedyś znów się Wam pochwalić.
A do zabawy zapraszam:

Pozdrawiam serdecznie, a na nową recenzję zapraszam w ten weekend :)

sobota, 5 marca 2011

Jodi Picoult - Zagubiona przeszłość

Delia Hopkins ma bajkowe życie. Mieszka w uroczym miasteczku w sielskim stanie New Hampshire. Ma małą córeczkę, przystojnego narzeczonego, ukochanego ojca oraz psa, z którym pracuje przy poszukiwaniu zaginionych ludzi. Ni stąd, ni zowąd Delię zaczynają dręczyć wspomnienia, których nie potrafi wyjaśnić ani umiejscowić w czasie i przestrzeni. Nagle w jej domu zjawia się policjant, przynosząc nieoczekiwaną wiadomość, która rujnuje bezpieczny świat młodej kobiety. Co czuje człowiek, dowiedziawszy się, że nie jest tym, za kogo się uważał? Jak pogodzić się z faktem, że kochany człowiek ukrywał prawdziwą tożsamość, a jakaś obca osoba może rościć sobie prawo do silnych więzi? Jodi Picoult dotyka kolejnego trudnego tematu zaczerpniętego z życia, przedstawiając go z właściwą sobie przenikliwością, empatią i wrażliwością.

Moja opinia: 
Jodi Picoult jest amerykańską autorką, znaną z książek dotyczących problemów życiowych zwykłych ludzi. Mimo tej zwykłości, można spokojnie zaliczyć dzieła pani Picoult do kategorii 'niezwykłe'.

Delia Hopkins to młoda kobieta, mieszkająca z ojcem w stanie New Hampshire. Wychowywała się bez matki, którą straciła w wypadku samochodowym i za którą podświadomie tęskniła. Mimo to nie wyobrażała sobie innego życia, niż to, które ma teraz, z ukochanym mężczyzną u boku i ich wspaniałą, kilkuletnią córeczką. Jednak pewnego dnia kobieta przypomina sobie pewne wydarzenie z przeszłości, na pozór nic nie znaczące, gdyż Delia nie potrafi powiedzieć, gdzie to wydarzenie miało miejsce. Na nieszczęście, jak się później okaże, przyjaciel Delii, Fitz, zaciekawiony tym wspomnieniem, odkrywa przez przypadek prawdziwą tożsamość przyjaciółki i jej ojca. Okazuje się, że Delia w wieku czterech lat została porwana, przez własnego ojca, a jej matka żyje.

Gdy przeczytałam opis znajdujący się na okładce książki, bez wahania ją wypożyczyłam, mimo, że nie było tam sprecyzowane, co się wydarzyło. Zrobiłam to dlatego, że wiele dobrego słyszałam o twórczości tej autorki i grzechem byłoby nie skorzystać z okazji zapoznania się z nią. W głębi ducha liczyłam na prawdziwe arcydzieło i nie zawiodłam się ani odrobinę.

Książka jest pisana z perspektywy wszystkich głównych bohaterów. Każdy rozdział podzielony jest na podrozdziały, w których bohaterowie zamieniają się w narratorów i pokazują przebieg zdarzeń z własnego punktu widzenia. Jest to wyjątkowy zabieg, który bardzo ułatwia zrozumienie postępowania bohaterów jak i pobudki kierujące nimi.

Wiele wydarzeń z książki bardzo mną wstrząsnęło, mimo, że nawet na co dzień można się z nimi spotkać. Szczególne wrażenie wywarły na mnie rozdziały pisane z perspektywy ojca Delii, kiedy przebywał w więzieniu. Wydarzenia, które miały tam miejsce może i można nazwać standardowymi, ale dla mnie nie były one zwyczajne. Fakt produkcji narkotyków, wojny ras i walki na śmierć i życie były tam na porządku dziennym, ale ja i tak musiałam przerywać na moment czytanie, aby przetrawić te niewiarygodne informacje.

Styl Jodi Picoult jest przystępny dla każdego, ale nie oznacza to, że sama książka nadaje się dla wszystkich. Polecam ją wszystkim fanom autorki, a także tym, którzy jeszcze nie zapoznali się z jej twórczością, byle nie sięgnęli po nią za wcześnie.

 Jodi Picoult
'Zagubiona przeszłość'
Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 528
Ocena: 6/6 - Arcydzieło!

______________________________________________________
Wreszcie wyrobiłam się z czytaniem i recenzja się pojawiła. :) Mam nadzieję, że się podoba ;)
Zostałam wytypowana do pokazania swojej biblioteczki, ale to dopiero za kilka dni. A tymczasem zapraszam do głosowania w sondzie dotyczącej ekranizacji książek. Pytanie możecie potraktować trochę tak, jakby chodziło o kolejne recenzje, tzn. głosujcie na ten film, którego recenzję chcecie przeczytać na blogu :)
Pozdrawiam ;)