poniedziałek, 31 stycznia 2011

Wiktoria Zender - Strefa światła

Kiedy Ula odzyskuje przytomność, jej twarz jest straszliwie poraniona żrącym kwasem. Okaleczył ją człowiek, którego kiedyś kochała. Dziewczyna miesiącami balansuje na krawędzi śmierci. Przechodzi ponad 80 operacji i zabiegów. Powoli wraca do życia. Uczy się, jak sobie radzić z odmiennością, poczuciem odrzucenia, bólem fizycznym i psychicznym. Choć nikt nie wierzy, że będzie jeszcze szczęśliwa, pragnie pokonać wszelkie przeciwności losu, a może nawet - kto wie? - odnaleźć wielką miłość.

Moja opinia:
Kiedy tylko wypożyczyłam tą książkę w bibliotece, wiedziałam, że nie jest to zwykła książka. Opowiada ona o dziewczynie, której początkowe losy opisane są w innym dziele Wiktorii Zender - w 'Strefie cienia'. Mimo, że początek historii Uli nie był mi znany, sięgnęłam po tą część bez większego zastanowienia.

'Strefę światła' rozpoczyna scena, w której główna bohaterka znajduje się w karetce jadącej do szpitala. Nie pamięta, jak się tam znalazła, co się stało i dlaczego czuje ból. Po niedługim czasie zaczyna sobie jednak coś przypominać i kiedy się dowiaduje, że jej twarz została poparzona żrącym kwasem nie ma już wątpliwości. Doskonale wie, kto ją skrzywdził. Człowiek, którego dotąd kochała, któremu bezgranicznie ufała pozbawił ją szans na szczęśliwe życie. Gdy w szpitalu okazuje się, że Ula ma niewielkie szanse na przeżycie, lekarze przetransportowują ją do innego szpitala. Wtedy dziewczyna postanawia się nie poddawać, postanawia walczyć o swoje życie, mimo, że nie będzie to łatwa walka.

Fakt, że zaczęłam czytać drugą część bez uprzedniego zapoznania się z częścią pierwszą początkowo nie ułatwiał mi czytania, jednak Ula w dużym skrócie w różnych częściach książki przybliża nam swoją przeszłość. Dzięki temu możemy się odnaleźć w tej historii.

Początki leczenia nie były dla Uli łatwe - musiała przejść wiele operacji tylko po to, by dowiedzieć się, że będzie ich jeszcze więcej. Mimo to dziewczyna nie dała za wygraną i wszystkimi siłami walczyła o swoją przyszłość. Szpital stał się jej więzieniem, ale z czasem zmienił się w miejsce, do którego chętnie wracała. Stał się jej drugim domem. Miała tam przyjaciół, znajomych, którzy się pojawiali w jej życiu a następnie z niego znikali. Niestety, nie tylko choroba była zmartwieniem Uli - jej oprawca ponownie zjawia się w jej życiu sprawiając jeszcze więcej kłopotów. Obiecuje zemstę na dziewczynie, nie zdając sobie sprawy, że los dość już ją ukarał...

Książka ta jest wyjątkowa nie tylko ze względu na tematykę, ale również, a może przede wszystkim dlatego, że jest oparta na faktach. Dziewczyna kryjąca się pod pseudonimem Wiktorii Zender jest jedną z licznych ofiar tego samego mężczyzny. Jako pierwsza postanowiła opowiedzieć swoją historię, która była również symbolem uwolnienia się od przeszłości i równocześnie symbolem nowego życia. 'Strefa światła' jest tym, czego potrzeba w walce z przeznaczeniem - pokazuje nam, że ze wszystkim można sobie poradzić, jeżeli tylko się w to wierzy. Ula jest na to doskonałym przykładem, bo potrafiła uwierzyć w miłość, mimo że inni nie dawali jej najmniejszych szans.

Słowem podsumowania, książka zasługuje na uwagę przede wszystkim dlatego, że przedstawia prawdziwą historię i realną walkę z bezwzględnym wrogiem. Polecam ją gorąco, bo naprawdę nie można przejść obok niej obojętnie.

Wiktoria Zender
'Strefa światła'
Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 270
Ocena: 5/6
________________________________________________________
UWAGA!
Postanowiłam wprowadzić niewielkie zmiany na blogu, a mianowicie zmieniłam skalę ocen i dodałam nową zakładkę - CYTATY. Skala wchodzi do użytku z dniem dzisiejszym, ale poprzednie oceny pozostaną bez zmian. A do nowej zakładki zapraszam po każdej recenzji książki, gdyż będę tam umieszczać cytaty, które szczególnie zapadły mi w pamięci lub po prostu się spodobały. 
Nowa skala:
6/6 - Arcydzieło!
5/6 - Świetna
4/6 - Dobra
3/6 - Przeciętna
2/6 - Słaba
1/6 - Pomyłka :( 
Pozdrawiam! :)  

niedziela, 30 stycznia 2011

Brussels!

Witam w ostatnim pięknym dniu moich ferii zimowych! :)
Tak jak obiecałam, dodam krótkie sprawozdanie z wycieczki do Brukseli, która odbyła się w zeszłym tygodniu.
Zacznę od poniedziałku, kiedy to o 7:30 rano razem z dwoma innymi koleżankami i wychowawczynią naszej klasy wyruszyłyśmy pociągiem do Warszawy. Tam miałyśmy zarezerwowane pokoje w hotelu, do którego dotarłyśmy około godziny 17. Wprawdzie wycieczka miała zacząć się we wtorek, ale ponieważ miałyśmy trochę daleko i żeby zdążyć na samolot musiałybyśmy jechać w nocy, to organizatorzy zapewnili nam ten hotel.
We wtorek około godziny 15 nasza grupa i grupa gimnazjalistów, którzy wygrali konkurs w swojej grupie wiekowej wyjechaliśmy na lotnisko. Dla wszystkich był to pierwszy lot, ale nikt się nie bał i muszę przyznać, że leciało się całkiem nieźle, chociaż było już ciemno i niewiele było widać przez okienka samolotu. Kiedy dotarliśmy do hotelu było już późno, ale po kolacji skusiliśmy się na spacer po Grand Place i wróciliśmy na deser a następnie do swoich pokoi. Mimo że byłyśmy zmęczone, starczyło nam sił na rozmowy do 1 w nocy :)
Środa zaczęła się dość szybko, bo do 8:45 musieliśmy zjeść śniadanie i stawić się w recepcji. Gdy byliśmy w komplecie, udaliśmy się busem do Parlamentu Europejskiego. Przed umówionym spotkaniem z przewodnikiem mieliśmy trochę czasu, więc zrobiliśmy trochę zdjęć, a także zwiedziliśmy Punkt Informacji Europejskiej. O godzinie 11 poszliśmy do Parlamentu, który zwiedziliśmy i przy okazji dowiedzieliśmy się co nieco o Unii Europejskiej. Następnie był obiad i dalsza część wycieczki, w czasie której zobaczyliśmy m.in. Atomium i Tour Japonaise. Po przejechaniu ładnych kilku kilometrów i zrobieniu mnóstwa zdjęć udaliśmy się na kolację do restauracji 'Chez Leon', a później do hotelu.
Czwartek, ostatni dzień wycieczki również rozpoczął się wcześnie, bo przed odlotem musieliśmy jeszcze zwiedzić budynek Komisji Europejskiej. Po obiedzie, około godziny 13 wyjechaliśmy na lotnisko i już o 19 byliśmy w Warszawie, jednak nasza grupa nie wracała jeszcze do domu. Ponownie udaliśmy się do hotelu, w którym byliśmy w poniedziałek.
Tak zakończyła się nasza wycieczka do Brukseli. Oczywiście żadna wycieczka nie może się obyć bez pamiątek, więc każda z nas kupiła kilka drobiazgów i obowiązkowo czekoladki, z których znana jest cała Belgia (a skoro o tym mowa, to łatwiej było nam znaleźć sklep z czekoladkami niż jakikolwiek sklep spożywczy :D). Nasze aparaty pękały z nadmiaru zdjęć, więc kilkoma się z Wami podzielę. Więcej zdjęć będzie można zobaczyć w przyszłym tygodniu na moim profilu na Facebooku: KLIKNIJ

Parlament Europejski

Jeden z wielu sklepów ze słodyczami

Flagi 27 państw Unii Europejskiej

Parlament Europejski od tyłu

Wiśnia drwi sobie z zimy i... kwitnie :)

Sala obrad w parlamencie

Metalowa 'rzeźba', która porusza się, gdy wieje wiatr

Altana przywieziona z Japonii

Wieża również z Japonii


Atomium

Nasz hotel ;)

Figura znajdująca się przed budynkiem Komisji Europejskiej przedstawiająca równość i braterstwo
Trochę się rozpisałam :) Mam nadzieję, że zbytnio nie przynudzałam. Jutro możecie się spodziewać recenzji książki 'Strefa światła'. Pozdrawiam!

niedziela, 23 stycznia 2011

J.K. Rowling - Harry Potter i Insygnia Śmierci

W szalonym zgiełku pakowania się, biegania po całym domu i setkach telefonów do koleżanek znalazłam czas na dokończenie książki, którą obecnie czytałam. Mimo czekających mnie w najbliższym tygodniu wrażeń udało mi się skupić na lekturze. Jak zapewne wiecie, jutro wyjeżdżam do Warszawy, skąd następnego dnia udam się samolotem (!) do Brukseli. Niewtajemniczonym powiem, że razem z dwiema koleżankami z klasy wzięłyśmy udział w konkursie zorganizowanym przez Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, w którym główną nagrodą był wyjazd do Brukseli. Nieświadome niczego udałyśmy się na rozdanie nagród do Warszawy na początku grudnia ubiegłego roku i możecie sobie wyobrazić, jakie było nasze zdziwienie, gdy nasz zespół został wyczytany jako ostatni... Tak więc dzisiaj przez cały dzień się pakuję, sprawdzam, czy niczego mi nie brakuje i czynię ostatnie przygotowania do naszej wycieczki. Oczywiście obiecuję zdać dokładną relację z przebiegu wycieczki i dodać zdjęcia, których zamierzam robić całe mnóstwo! Nowej notki możecie się spodziewać najwcześniej w sobotę, o ile znajdę dość siły. A teraz zapraszam wszystkich na recenzję.

Harry ugina się pod ciężarem strasznego zadania: powinien odszukać i zniszczyć pozostałe horkruksy Voldemorta. Nigdy jeszcze nie czuł się tak samotny jak teraz, gdy musi znaleźć w sobie dość siły, aby opuścić swojską, bezpieczną Norę i bez wahania wyruszyć w nieznane.
Czym są tajemnicze Insygnia Śmierci? Czy Harry podoła swojemu przeznaczeniu? Czy pomogą mu przyjaciele i jaką rolę w jego życiu odegra ostatecznie Severus Snape?

Moja opinia:
Nie lubię, kiedy coś, co polubiłam, lub do czego się przywiązałam musi się skończyć, odejść. Kojarzy mi się to z wielką i nieodwracalną stratą. Jest to według mnie jak pożegnanie raz na zawsze najlepszego przyjaciela. Łzy cisną się do oczu, mimo że wiemy, że tak będzie lepiej. Właśnie to czułam, kiedy przyszło mi się zmierzyć z ostatnią częścią przygód Harry'ego Pottera, młodego czarodzieja, który urzekł czytelników na całym świecie.
W siódmej części tej niesamowitej historii już nie powracamy z bohaterami do Hogwartu, lecz snujemy plany ostatecznego pokonania Lorda Voldemorta. Bohaterowie muszą się ukrywać, często zmieniać miejsce by nie trafić na zwolenników Czarnego Pana. Szczególnie narażony  na niebezpieczeństwo jest Harry - Niepożądany Numer Jeden, którego Voldemort obawia się najbardziej. Przed Harrym, Ronem i Hermioną jest najważniejsze i najtrudniejsze zadanie: zniszczenie pozostałych horkruksów, które Lord Voldemort mógł ukryć dosłownie wszędzie. Dodatkowym problemem jest fakt, że przyjaciele nie wiedzą, co jest siódmym horkruksem, ale wszystko wskazuje na to, że sam ich twórca również nie wie.

Przyszedł czas ostatecznego pożegnania z serią o Harrym Potterze i nie cieszę się z tego powodu, chociaż zakończenie książki było jak najbardziej pocieszające. Myślę, że w poprzednich recenzjach napisałam już dosyć o przygodach i bohaterach. Tym razem chcę wyrazić swoje uczucia względem zakończenia książki i epilogu, który nie wszystkim się podoba.

Jeśli chodzi o zakończenie, którym jest ostatnie starcie Harry'ego i Voldemorta, to muszę się przyznać, że zupełnie nie spodziewałam się tego, co nastąpiło. Było to pozytywne zaskoczenie, bo w momencie, kiedy Harry udał się do Zakazanego Lasu myślałam, że to jakiś żart: przecież ON nie może umrzeć! Ale na szczęście autorka miała nad nami litość i w przedziwny sposób ocaliła bohatera. Natomiast nie spodobało mi się, że ta sama kobieta, która uratowała głównego bohatera miała odwagę odebrać życie tylu innym ważnym bohaterom. Nie rozumiem, dlaczego te, a nie inne osoby zostały poświęcone dla ogólnego sukcesu dobra nad złem.

I wreszcie epilog. Są tacy, którym się on nie spodobał, mimo że są fanami całej serii. Inni, w tym ja, nie mają nic przeciwko takiemu rozwojowi wypadków. Co więcej, nie wyobrażam sobie, by Harry, Ron czy Hermiona mogli skończyć inaczej. Mimo to mam kilka zastrzeżeń. No dobrze, może nie zastrzeżeń ale uwag. Zastanawia mnie, jak się potoczyły losy pozostałych bohaterów. Dowiedzieliśmy się co nieco o Neville'u, Draconie i jednym z braci Rona, ale dla mnie to za mało. Co się stało z pozostałymi braćmi przyjaciela Harry'ego? Jak zakończyła się historia Luny i jej ojca, pozostałych członków Gwardii Dumbledore'a i Zakonu Feniksa? Jest wiele pytań, które chciałabym zadać autorce, ale chyba będę musiała się zadowolić tym co mam.

Nie przedłużając chcę powiedzieć, że o lepszym zakończeniu przygód Harry'ego Pottera moglibyśmy tylko marzyć. Autorka naprawdę świetnie się spisała, więc ci, co jeszcze nie poznali tej historii mają czego żałować.

J.K. Rowling
'Harry Potter i Insygnia Śmierci'
Media Rodzina
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 782
Ocena: 6/6 - Arcydzieło!

środa, 19 stycznia 2011

Harry Potter i Książę Półkrwi (Harry Potter and the Half-Blood Prince)

Premiera: 6 lipca 2009 (Świat), 24 lipca 2009 (Polska)
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Gatunek: familijny, fantasy, przygodowy



Opis filmu:
Lord Voldemort zaciska swoją złowieszczą pętlę wokół świata Mugoli i czarodziejów, a Hogwart przestaje być – jak dawniej - bezpieczną przystanią. Harry podejrzewa, że niebezpieczeństwo może czaić się w samym zamku, ale Dumbledorowi zależy raczej na przygotowaniu go do ostatecznego starcia, które jego zdaniem nastąpi niebawem. Razem usiłują znaleźć broń zdolną skruszyć zapory Voldemorta. Harry’emu coraz bardziej podoba się Ginny...niestety, Dean Thomas jest nią również zainteresowany. Lavender Brown dochodzi do wniosku, że Ron jest jej przeznaczeniem, nie bierze tylko pod uwagę czekoladek Romildy Vane! No i oczywiście Hermiona, przeżywająca męki zazdrości, lecz zdecydowana nie ujawniać uczuć. Gdy romanse kwitną, tylko jeden uczeń pozostaje wyniosły i obojętny. Postanowił wywrzeć swoje niezatarte – choć mroczne – piętno na życiu Akademii. Miłość wisi w powietrzu, lecz za nią czai się dramat i Hogwart być może już nigdy nie będzie taki jak przedtem.

Moja opinia:
Jak to zwykle bywa przy ekranizacjach popularnych książek, widz nie może się powstrzymać przed porównywaniem obu wersji do siebie. Oczywiście chodzi mi tu o tych, którzy przeczytali powieść, ale są również i tacy, którzy oceniają bez uprzedniego zapoznania się z wersją papierową.

Jako fanka całej serii przygód Harry'ego Pottera znalazłam kilka odstępstw od oryginału. Były to oczywiście niewielkie różnice, jak najbardziej usprawiedliwione, gdyż bez nich film rozrósłby się do olbrzymich rozmiarów i musielibyśmy siedzieć wpatrzeni w ekran kilka ładnych godzin. Najczęściej różnica dotyczyła bohaterów drugo- i trzecioplanowych, którzy zostali zastąpieni przez innych, ale zupełnie nie zakłócało to oglądania tego świetnego filmu.

Jak wiemy zapewne z książki, Harry razem z przyjaciółmi powraca do Hogwartu, by kontynuować naukę magii. Niestety w tym roku oprócz nauki musi się zmierzyć z miłością dziewczyn, które kochają się w nim odkąd dowiedziały się, że Harry jest Wybrańcem, który jako jedyny może pokonać Lorda Voldemorta. Jednak nie tylko on przeżywa sercowe rozterki - jego najlepszy przyjaciel Ron zaczyna spotykać się z Lavender, która od jakiegoś czasu do niego wzdycha, co nie podoba się Hermionie, która woli być cicho i zachować swoje uczucia dla siebie. Dodatkowo Harry musi zdobyć informacje na temat tajemniczych horkruksów, które zapewniają nieśmiertelność Voldemortowi.

Film z kategorii fantasy nie może się obejść bez efektów specjalnych. W "Harrym Potterze..." ich nie brakuje, ale też nie ma przesady. I tak jest według mnie najlepiej, bo co za dużo to niezdrowo. Twórcy produkcji bardzo się postarali, by film wyglądał realistycznie, mimo że prezentuje tak obcy nam temat jakim jest magia. Oglądając go możemy śmiało puścić wodze fantazji i przenieść się do magicznego świata czarów. Nie będzie to trudne, gdyż film sam w sobie jest magią, która nas jako widzów przenika.

Na koniec wypadałoby wspomnieć o bohaterach, nie tylko tych głównych. Oprócz świetnych odtwórców ról Harry'ego, Rona i Hermiony, którzy są nam znani z poprzednich części filmu, ważną rolę odgrywa Draco Malfoy, w którego wcielił się Tom Felton. Nie spodziewałam się, że tak mnie zaskoczy ta postać i to pod każdym względem. Tom z pewnością z dnia na dzień, a nawet z minuty na minutę rozwija swoje umiejętności, które pomogły mu w tak świetnym odtworzeniu roli Dracona Malfoya, którego poznaliśmy już w pierwszej części. Jak wspominałam, jestem zaskoczona tą postacią i z niecierpliwością oczekuję chwili, w której zobaczę go w kolejnej części (nie udało mi się, niestety, obejrzeć "Insygniów Śmierci", dlatego czekam na wersję DVD).

Sądzę, że film jest bardzo dojrzały i, podobnie jak książka, mroczny. Dzieciom raczej go nie polecam, bo mogą się pojawić koszmary, ale starszym widzom z pewnością się spodoba. Mogą go również obejrzeć ci, którzy nie czytali książki, ale lepiej byłoby, gdyby wcześniej się z nią zapoznali.

wtorek, 18 stycznia 2011

Studniówka 2011

Tak jak obiecałam, zamieszczam krótkie sprawozdanie z mojej Studniówki, która odbyła się w zeszłą sobotę, 15 stycznia 2011 roku.
Zacznę więc od początku, czyli już od godziny 16:40, o której mieliśmy się stawić w hali sportowej. Było to konieczne, ponieważ organizatorzy nie chcieli, żebyśmy wszyscy na raz wchodzili na salę. Nam to było odrobinę nie na rękę, bo przesiedzieliśmy w sali dobrą godzinę. O godzinie 18 rozpoczęła się część oficjalna, czyli m. in. wręczanie kwiatów dyrekcji i wychowawcom, różne przemówienia itp. Około pół godziny później zaczęliśmy się ustawiać do poloneza. Taniec ten był odtańczony 2 razy, ponieważ wszyscy uczestnicy (480 osób) nie zmieściliby się na parkiecie w tym samym czasie. Ja byłam w tej pierwszej grupie, jako że chodzę do klasy 3b (oprócz mojej klasy tańczyły również 3a, 3c, 3d i 3e). Po części oficjalnej rozpoczęła się część rozrywkowa, czyli konkurs na króla i królową, konkurs taneczny, zdjęcia klasowe no i oczywiście zabawa. Wszyscy się świetnie bawili, większość została do samego końca imprezy, co zdziwiło organizatorów, gdy zobaczyli pełną salę o godzinie 5 rano :)
W poprzedniej notce obiecałam również zdjęcia, ale nie będzie ich zbyt wiele, bo sama niewiele zrobiłam. Oto kilka z nich:
Tort

Wyszło trochę ciemno, bo przez przypadek zmieniłam program w aparacie, ale tak właśnie się prezentował napis nad sceną

Główne wejście

   
Wystrój sali i stołów w stylu greckim
Jak wspominałam, zdjęć jest niewiele, ale zawsze możecie zajrzeć na mój profil na Facebooku, gdzie jest więcej zdjęć, zarówno w mojej galerii jak i moich znajomych :)


Na dziś to już wszystko, w najbliższych dniach (lub nawet godzinach) możecie się spodziewać nowej recenzji, która będzie recenzją filmu. Będzie to najprawdopodobniej ostatnia recenzja w tym miesiącu, bo jutro wyjeżdżam do rodziny na kilka dni, a w poniedziałek jadę do Warszawy, skąd udam się z innymi osobami do Brukseli!

sobota, 15 stycznia 2011

J.K. Rowling - Harry Potter i Książę Półkrwi

Kto ma ferie, ręka w górę! Tak, tak, właśnie dziś jest pierwszy dzień moich ferii zimowych, na które czekałam z niecierpliwością już od dwóch tygodni. A ponieważ czeka mnie w tym roku matura, to pierwszy dzień ferii jest wymarzonym dniem na STUDNIÓWKĘ! Jako że w mojej klasie jest aż 23 dziewczyny, o niczym innym się nie mówiło od dawna. I właśnie dziś nadszedł ten dzień, więc, chcąc, nie chcąc, wciągnęłam się w wir przygotowań. W przerwie postanowiłam podzielić się z Wami zaległą recenzją, która powinna się pojawić już kilka dni temu. W formie zadośćuczynienia obiecuję zaraz po Studniówce dodać kilka zdjęć i informacji. Tymczasem zapraszam na recenzję.


  Po nieudanej próbie przechwycenia przepowiedni Lord Voldemort jest gotów uczynić wszystko, by zawładnąć światem czarodziejów. Organizuje tajemny zamach na swego przeciwnika, a narzędziem w jego ręku staje się jeden z uczniów. Czy jego plan się powiedzie? Tom szósty przygód Harry’ego Pottera przynosi cenne informacje o matce Voldemorta, jego dzieciństwie oraz początkach kariery młodego Toma Riddle’a, które rzucą nowe światło na sylwetkę głównego antagonisty Pottera.

Moja opinia: 
To już szósta z kolei książka o przygodach Harry'ego Pottera - młodego czarodzieja, którego celem w życiu jest obrona świata przed niebezpiecznym czarnoksiężnikiem - Lordem Voldemortem. Tym razem czytałam ją pod niewielką presją, gdyż gonił mnie termin oddania książki do biblioteki. Ale nie przeszkadzało mi to zbytnio, wręcz przeciwnie - czytałam więcej stron dziennie niż zwykle, co pozwoliło mi na trwanie w przygodach przez większość mojego wolnego czasu.

Harry Potter wraz z przyjaciółmi uczy się już na szóstym roku w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zanim powrócił do szkoły musiał pomóc dyrektorowi w przekonaniu jego przyjaciela i dawnego nauczyciela, aby przerwał emeryturę i wrócił do Hogwartu, aby nauczać. Harry nie miał pojęcia, że ów nauczyciel ma nauczać eliksirów, a nie - jak to zazwyczaj bywało - obrony przed czarną magią. To stanowisko ma przypaść Snape'owi, który już od dawna się o nie ubiegał. Nie cieszy to Harry'ego, ale ma on większe zmartwienia. Razem z Dumbledorem próbują dowiedzieć się czegoś więcej o przeszłości Voldemorta i tajemniczych horkruksach, które w młodym wieku go zainteresowały. Harry ma niełatwe zadanie, ale stara się je wykonać najlepiej jak potrafi. Dodatkowo musi się 'zmierzyć' w gronem fanek, które za pomocą eliksiru miłosnego próbują go w sobie rozkochać.

Z każdą kolejną książką z serii o Harrym Potterze czekają nas nowe przygody, tajemnice i wrażenia. Ta część jest mroczniejsza od poprzedniej, co mnie oczywiście cieszy. Na brak wrażeń nie możemy narzekać, bo jest ich wiele, poczynając o tłumu fanek Harry'ego, poprzez kłótnie Rona i Hermiony aż do zadania czekającego bohatera, które nie jest tak łatwe, jak się wydaje.

W tej części umiera wielu bohaterów, jednak są to głównie postacie epizodyczne. Największą stratą dla uczniów i nauczycieli będzie śmierć... pewnie wiecie, kogo, ale i tak nie napiszę tego. Oczywiście był to dla mnie wstrząs, ale ta śmierć miała swój cel. Dlatego nie potępiajmy mordercy już na samym początku, gdyż to nie był przypadek.

Na zakończenie pragnę polecić tą część wszystkim, którzy tej historii jeszcze nie znają, bo naprawdę jest czym się zachwycać. Autorka ani na chwilę nie daje odetchnąć i wprowadza nas w magiczny świat czarów, w którym wszystko jest możliwe.

J.K. Rowling
'Harry Potter i Książę Półkrwi'
Media Rodzina
Rok wydania: 2006
Liczba stron: 702
Ocena: 6/6 - Arcydzieło!

_________________________________________________________
Z powodu wrażeń spowodowanych Studniówką recenzja może być nieskładna lub bez sensu. Za utrudnienia przepraszam :)
A tak serio, to rzeczywiście mogą pojawić się drobne błędy, ale chyba mnie rozumiecie. Jeżeli zauważycie jakieś błędy, to oczywiście nie obrażę się, gdy wytkniecie mi je w komentarzach :)

niedziela, 9 stycznia 2011

J.K. Rowling - Harry Potter i Zakon Feniksa

Wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Lorda Voldemorta po kilkunastu latach reaktywowano Zakon Feniksa, którego członkowie, działając w tajemnicy przed śmierciożercami z jednej strony, a Ministerstwem Magii z drugiej, muszą powstrzymać wroga przed zdobyciem tajnej broni. Tymczasem w Hogwarcie Harry zmaga się z nauką (piątoklasistów czekają sumy i wybór kariery zawodowej), ze szpiegiem ministerstwa, który usiłuje zaprowadzić w szkole nowy ład, oraz z nawiedzającymi go snami, które z miesiąca na miesiąc stają się coraz bardziej realne...
Jaką rolę odegra w życiu Harry'ego Snape? Jakie cele stoją przed konspiracyjną Gwardią Dumbledore'a? Czy misja Hagrida zakończy się pomyślnie? I dlaczego Albus Dumbledore unika Harry'ego właśnie wtedy, gdy on najbardziej go potrzebuje?

Moja opinia: 
Sięgając po raz kolejny po piątą część przygód Harry'ego Pottera cieszyłam się tak, jakbym zagłębiała się w niej po raz pierwszy. Mimo, że historia ta jest mi dobrze znana, od nowa poznawałam przygody młodego czarodzieja spisane na kartach tej książki.

Harry razem z przyjaciółmi po raz piąty wraca do Hogwartu - szkoły magii i czarodziejstwa. Tym razem czeka go więcej pracy i nauki, gdyż w tym roku musi zaliczyć sumy - standardowe umiejętności magiczne. Ale pojawia się problem: jak zdać egzamin z obrony przed czarną magią, skoro nowa nauczycielka nie pozwala im używać czarów? Harry z przyjaciółmi znajdują na to sposób, który muszą trzymać w tajemnicy. Dodatkowo nikt w świecie czarodziejów nie chce uwierzyć w powrót Lorda Voldemorta, ale na to także można znaleźć sposób...

Gdybym w poprzednim akapicie chciała się bardziej rozpisać, musiałabym zdradzić wszystkie wątki, a było ich wiele. Nie była to w żadnym wypadku wada, lecz zaleta. Autorka potrafiła umiejętnie wpleść w historię wiele mniej ważnych wątków, które były spójne z całą powieścią i nie kończyły się 'w powietrzu', jak w niektórych książkach. Każdy z nich był świetnie dopracowany i doprowadzony do końca.

Ta część jest według mnie najsmutniejsza ze wszystkich. Twierdzę tak, ponieważ to właśnie w tej części ginie jeden z ważniejszych bohaterów i równocześnie najbliższa Harry'emu osoba. W tym tomie chłopiec traci ostatnią osobę, którą mógł traktować jak rodzinę. Muszę przyznać, że miałam łzy w oczach, kiedy dotarłam do tego tragicznego momentu. Było mi żal Harry'ego, który i bez tej straty nie miał łatwego życia.

Książka jest jak najbardziej godna polecenia, choć z pozoru czytelnika może odrzucać ilość stron do przeczytania (950!). Chętnym proponuję zabrać się za nią w czasie wolnym od szkoły, jak na przykład w czasie ferii, które zbliżają się wielkimi krokami. 

J.K. Rowling 
'Harry Potter i Zakon Feniksa'
Media Rodzina
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 950
Ocena:6/6 - Arcydzieło!

czwartek, 6 stycznia 2011

Zombieland

Premiera: 25 września 2009 (Świat), 4 grudnia 2009 (Polska)
Produkcja: USA
Gatunek: horror, komedia

Opis filmu: 
Film opowiada o dwóch mężczyznach, którzy znaleźli sposób na przetrwanie w świecie opanowanym przez zombie. Columbus (Jesse Eisenberg) jest słabeuszem, którego przy życiu trzyma tylko paniczny strach, Tallahassee (Woody Harrelson) natomiast to wymachujący kałasznikowem, mordujący zombie twardziel, którego celem jest pozbycie się ostatniego żywego trupa z powierzchni ziemi. Kiedy nasi dwaj bohaterowie połączą siły z Wichitą (Emma Stone) i Little Rock (Abigail Breslin), którzy także odnaleźli specyficzny sposób na przetrwanie chaosu, jedynym co im pozostanie będzie odpowiedź na pytanie: polegać na sobie wzajemnie czy może ostatecznie poddać się zombie. 

Moja opinia: 
Żyjąc w świecie, w którym nastoletnie dziewczyny są traktowane jako maniaczki tkliwych komedii romantycznych muszę ratować swoje imię twierdząc, że uwielbiam horrory! Jestem świadoma, że niewiele jest takich osób płci pięknej, które lubują się w tego typu filmach, tym bardziej się z tego faktu cieszę. Może to dlatego, że w pewnych sprawach lubię się wyróżniać.

"Zombieland" jest połączeniem horroru i komedii, co daje zaskakująco dobrą mieszankę. Elementy horroru to oczywiście ucieczka przed zombie, które opanowały cały świat. Przed atakiem uchronili się nieliczni, którzy wciąż walczą o przetrwanie. Zabawne momenty pojawiają się w ciągu całego filmu, co jest na pewno plusem tej produkcji.

Film ciekawi już od pierwszych scen, kiedy to poznajemy jednego z głównych bohaterów - Columbusa, który samotnie chroni się przed atakiem żywych trupów. W zabawny sposób poznajemy kilka jego zasad, które pomagają mu przetrwać. Na swojej drodze do rodzinnego miasta spotyka Tallahassee'ego, z którym wyrusza w dalszą podróż. Kiedy nabierają przekonania, że są ostatnimi żywymi ludźmi na ziemi, spotykają Witchitę i Little Rock - siostry, z którymi znajomość nie zaczęła się ciekawie. Przed nimi jeszcze wiele kłopotów, ale o tym dowiecie się oglądając "Zombieland".

Co spodobało mi się najbardziej w filmie? To, że główni bohaterowie zwracają się do siebie pseudonimami nadanymi im przez Tallahassee'ego. Nadaje to humoru a nowe 'imiona' doskonale odzwierciedlają charaktery bohaterów.

Oglądając ten film, nie sposób nie zwrócić uwagi na odtwórców głównych ról. Emma Stone grająca Witchitę i Jesse Eisenberg jako Columbus są mi znani także z innych filmów. Muszę stwierdzić, że bardzo ich polubiłam i z chęcią obejrzę inne produkcje z nimi w roli głównej.

Film, choć świetny, nie jest dla każdego. Widzowie o słabych nerwach (i żołądku) powinni go sobie odpuścić. Dla tych, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z horrorem, ten film doskonale się nadaje. Podkreślam również, że dla fanów mocnych wrażeń "Zombieland" jest pozycją obowiązkową.

I najważniejsza uwaga: to nie koniec walki zombie! W tym roku na ekrany kin wejdzie "Zombieland 2"!