środa, 29 grudnia 2010

Agata Christie - Zerwane zaręczyny

 
- Istnieją przypuszczenia, że nieboszczka odebrała sobie życie - podjął mały Belg.
- Ona? Przecież leżała bezładnie. Ledwie mogła unieść jedną rękę.
- Ktoś mógł jej pomóc... - bąknął Poirot.
- Aha! Rozumiem, dokąd pan zmierza. Panna Carlisle albo pan Welman, albo Mary Gerrard?
- To byłoby możliwe? Jak pan sądzi?
- Czy ja wiem?... Nikt z nich nie odważyłby się chyba.
- Może i nie... - szepnął detektyw.


Moja opinia:
Miłość - tak dobrze znana człowiekowi już od najmłodszych lat, nie wydawała się być czymś złym. Przeciwnie, miłość jest przepięknym darem, którym możemy obdarzyć drugą osobę. Niestety, nie zawsze zwiastuje ona szczęście, lecz nieszczęście i zło, szczególnie gdy obdarzamy nią złą osobę lub rywalizujemy o nią.

W drugiej przeczytanej przeze mnie powieści Agaty Christie uczucie jest głównym bohaterem - to właśnie o nie toczy się spór. Na początku książki poznajemy na pozór szczęśliwą parę narzeczonych. Wybierają się oni do chorej ciotki, która poprosiła ich o odwiedziny. Z początku nic nie zapowiadało tragedii - chora czuła się dobrze i nie miała zamiaru wybierać się na tamten świat. Jednak po kolejnym ataku pojawiły się komplikacje, ale lekarz zapewniał, że starsza pani przeżyje. Zaskoczeniem dla wszystkich była nagła i niespodziewana śmierć kobiety, ale nikt nie zadawał pytań. Po około miesiącu doszło do kolejnej śmierci, ale już nie przypadkowej - młoda dziewczyna, która opiekowała się chorą kobietą została zamordowana. Główną i, zdawać by się mogło, jedyną podejrzaną jest Elinor Carlisle, siostrzenica kobiety zmarłej przed miesiącem. Jej motywem miały być zerwane zaręczyny spowodowane poniekąd przez zamordowaną dziewczynę, w której zakochał się narzeczony Elinor. Na szczęście w mieście pojawia się detektyw Poirot, którego wezwał doktor Lord, zakochany w oskarżonej. Lecz na początku wszystko wskazuje na to, że Elinor jest jednak winna.

Czytając mój pierwszy kryminał autorstwa Agaty Christie zupełnie nie mogłam się w nim odnaleźć. Rozwiązywanie jakichkolwiek zagadek nie przychodziło mi łatwo i często nie nadążałam za tokiem myślenia detektywa. Tym razem było już inaczej, powoli zaczynałam wczuwać się w rolę Poirota i rozumieć niektóre sprawy. Mam nadzieję, że z każdą następną książką będzie mi coraz łatwiej, ale nie zmienię się w bezwzględnego detektywa.

Muszę przyznać, że na początku książka nie bardzo mnie wciągnęła. Przez około 100 stron nie pojawiła się nawet wzmianka o jakimkolwiek morderstwie. Byłam odrobinę zawiedziona, ale później zauważyłam dobre strony. Uświadomiłam sobie, że dzięki temu ociąganiu się autorka chciała nam przybliżyć uczucia i myśli bohaterów.

Książka jest godna polecenia, w szczególności fanom kryminałów. Również zachęcam do niej początkujących detektywów, bo zawiera cenne wskazówki i bardzo wciąga.

Ocena: 5/6 - Świetna

Agata Christie
'Zerwane zaręczyny'
Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 235

sobota, 25 grudnia 2010

NOWOŚĆ! - Kącik filmowy. Listy do Julii

Tak jak już wcześniej wspominałam, wprowadzam małą nowość na bloga. Jest to kącik filmowy, w którym będę prezentować (i może recenzować?) obejrzane przeze mnie filmy. Postaram się dodawać taką notkę raz na tydzień, oczywiście jeżeli coś ciekawego obejrzę. Filmy niekoniecznie będą nowe, mogą to być zarówno tytuły sprzed kilku lat jak i nowości. Mam nadzieję, że spodoba Wam się taka odmiana, bo przecież nie samą książką żyje człowiek :)

Dziś pierwszy film, który oglądałam kilka dni temu:

Premiera: 25 kwietnia 2010 (Świat), 11 czerwca 2010 (Polska).
Produkcja: USA
Gatunek: dramat, komedia romantyczna 

Opis filmu:
Po przyjeździe do Verony, domu słynnej kochanki Julii Kapulet z „Romea i Julii”, młoda Amerykanka (Amanda Seyfried) przyłącza się do grupy ochotników, którzy odpisują na listy z zapytaniem o miłosne porady do Julii. Odpowiadając na pewien list wysłany w 1951 roku, dziewczyna inspiruje jego autorkę (Vanessa Redgrave) do podróży do Włoch w poszukiwaniu dawno zaginionej miłości i zapoczątkowuje łańcuch wydarzeń, dzięki którym zupełnie niespodziewana miłość zawita w ich życiu. 

Moja opinia: 
Jako typowa nastolatka mam skłonności do oglądania komedii romantycznych, mimo, że nie zawsze wierzę w takie historie. Jednak jakaś siła każe mi wyłączyć rozum, a zwiększyć działanie uczuć, na czas trwania filmu. Zazwyczaj wychodzi mi to na dobre, gdyż w normalnym życiu moje uczucia są na drugim planie.

Film "Listy do Julii" opowiada o miłości i przeznaczeniu, które zawsze, nawet po wielu latach nas dosięgnie. Główna bohaterka Sophie i jej narzeczony Victor wyruszają w podróż do Verony - miasta znanego z historii Romea i Julii. W czasie gdy Victor poszukuje dostawców do restauracji, którą otwiera w Nowym Jorku, Sophie trafia do miejsca, w którym kobiety z całego świata piszą listy do Julii prosząc o radę w sprawach sercowych. Bohaterka odkrywa, że listy nie są pisane nadaremnie - grupa kobiet codziennie odpisuje na góry listów. Dziewczyna przyłącza się do nich i znajduje list napisany 50 lat temu. Odpisuje na niego, niestety, nie wszystkich to zadowala...

Za każdym razem gdy w kinie pojawia się nowa komedia romantyczna, zastanawiam się, skąd biorą się te wszystkie oryginalne pomysły. Jak widać, inspiracja jest wszędzie. Do powstania tego filmu przyczyniła się historia Romea i Julii, ale nie została ona w całości wykorzystana. Jest to oczywiście plus dla twórców. Osobiście lubię filmy o miłości między dwójką młodych ludzi, jednak miłość, która 'nie rdzewieje' jest równie ciekawa. Właśnie w "Listach do Julii" na pierwszym planie przez większość filmu jest miłość, która narodziła się kilkadziesiąt lat temu i przetrwała do dziś. W wydarzenia związane z poszukiwaniem dawnej miłości wplecione są miłośne rozterki głównej bohaterki. Na czym one polegają nie zdradzę, dlatego zachęcam do obejrzenia tego niecodziennego filmu.

Do sukcesu filmu przyczyniła się także świetna obsada - piękna Amanda Seyfried była nie do zastąpienia w swojej roli a Christopher Egan pasował jak nikt inny do roli stanowczego, ale opiekuńczego i troskliwego wnuczka. Oglądanie filmu umilają również piękne krajobrazy Toskanii i często tam występujących winnic.

Godna uwagi jest także ścieżka dźwiękowa, w szczególności piosenka Taylor Swift 'Love Story'. Zachęcam do przesłuchania i obejrzenia teledysku.

Krótko mówiąc film jest godny polecenia, ale obejrzenie go zależy od gustu odbiorcy.
___________________________________________
Mam nadzieję, że 'recenzja' się podoba. Liczę na szczere opinie w komentarzach, chcę wiedzieć, co myślicie o tej małej odmianie. Możecie także, jeśli chcecie, proponować filmy, które mam tutaj zaprezentować.
Pozdrawiam świątecznie! :)

czwartek, 23 grudnia 2010

Agnieszka Tyszka - Czego uszy nie widzą

 

Nad rodzinę Bronzików nadciągnęły czarne chmury... Mama wyjechała na przedłużającą się delegację, a tata postanowił przewartościować priorytety i wiedzie gdzieś żywot pustelnika. Zdane tylko na siebie trzy siostry myślą, że nic gorszego już ich nie spotka. Wkrótce jednak okaże się, że wszystko jeszcze przed nimi. Przybycie oschłego i wymagającego dziadka to dopiero początek kłopotów...


Moja opinia:
Jakiś czas temu czytałam książkę "Sny nocy letniej", która pochodzi z tej samej serii, co tytułowa książka. Wywarła na mnie dobre wrażenie, bo choć była typowo młodzieżowa, bez problemu się w niej zagłębiłam. Podobnie było z książką "Czego uszy nie widzą", która w żartobliwy sposób przybliżała nam problemy rodziny Bronzików.

Główna bohaterka Michalina uczy się w III klasie gimnazjum. Przed nią egzamin gimnazjalny i wybór szkoły średniej. Z nauczycielami nie ma lekko, wszyscy naciskają na naukę swojego przedmiotu. Dodatkowo dochodzi do tego opieka nad młodszymi siostrami, gdyż są w domu same. Ich rodzice są w rozjazdach: mama w delegacji, a tata poszukuje sensu życia w bliżej nieokreślonym miejscu. Aby odciążyć choć trochę najstarszą siostrę, mama dziewczynek prosi dziadka, by się nimi zajął. Początki znajomości nie są łatwe, tym bardziej, że senior za dziećmi nie przepada. W dodatku zarządził zmiany i wprowadził nowe zasady, co nie podoba się siostrom. Oprócz kłopotów z dziadkiem, Michalina ma jeszcze problem z kolegą z klasy... 

Do książek z tej serii mam pewien sentyment. Gdy tylko na półce w bibliotece pojawia się nowa książka, bez wahania po nią sięgam. Sama nie jestem do końca pewna dlaczego, bo tych powodów jest wiele. Może to być barwna okładka, nietypowy tytuł lub sama fabuła - po prostu wszystko w tej książce do niej ciągnie.

W książce najbardziej podobał mi się pojedynek na przysłowia między dziadkiem a Michaliną. Polegał on na tym, że codziennie rano senior przyczepiał do tablicy korkowej przysłowie związane z jakąś częścią ciała (na życzenie Zuzi, najmłodszej, pięcioletniej siostry). Gdy wychodził z psem na spacer, Michalina wyszukiwała przysłowie zazwyczaj zaprzeczające poprzedniemu. Było to bardzo zabawne, tym bardziej, że później Zuzia zaczęła wymyślać własne przysłowia typu: "Kto ma zdrowe cielę, ten lubi niedzielę". Tak więc humoru tutaj na pewno nie brakuje.

Podsumowując, chciałabym polecić tą książkę tym, którzy pragną jakiejś odmiany, odrobiny rozrywki czy po prostu zabicia czasu. Gwarantuję, że nikt nie będzie się przy niej nudził.

Ocena: 5/6 - Świetna

Tytuł: Czego uszy nie widzą
Autor: Agnieszka Tyszka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 176

___________________________________________________
Z okazji zbliżających się świąt życzę wszystkim zdrowych, radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, wielu smacznych potraw i wymarzonych prezentów pod choinką. :)

środa, 22 grudnia 2010

Świąteczny stosik


Zapraszam do przejrzenia świątecznego stosiku nabytego w bibliotece niespełna dwie godziny temu.

Zaczynając od góry od lewej strony:
Wiktoria Zender "Strefa światła" - Prawdziwa historia dziewczyny okaleczonej przez jej ukochanego. Jest kontynuacją "Strefy cienia", której akurat nie było w bibliotece, ale zamierzam nadrobić moje zaległości.

Jodi Picoult "Zagubiona przeszłość" - Opowieść o kobiecie, która zdaje sobie sprawę z tego, że jest kimś innym, niż zawsze się jej wydawało. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, więc jestem nastawiona w pełni pozytywnie i mam nadzieję, że się nie zawiodę.

Stacy Hawkins Adams "Wszystkie odcienie pereł" - Historia przyjaźni, która potrafi przezwyciężyć przeciwności losu i stawić czoła problemom. Jest to druga książka z serii Labirynty, która znajdzie się w zbiorze przeczytanym przeze mnie książek.

Dan Brown "Zwodniczy punkt" - Powieść autora słynnego "Kodu Leonarda da Vinci opowiadająca o spisku dotyczącym samego prezydenta USA i jego konsekwencjach. W planach miałam przeczytanie "Kodu...", ale skoro już się nawinęła, to z chęcią się w niej zagłębię.

J.K. Rowling "Harry Potter i Książę Półkrwi" - Szósta z kolei część o przygodach młodego czarodzieja. Cudem upolowana przeze mnie czeka spokojnie na swoją kolej. Póki co czeka na mnie część piąta.

*   *   *
Książek jest niewiele, ale mam zaległości z poprzedniego stosiku, więc wrażeń nie zabraknie. Dodatkowo przygotowałam małe urozmaicenie bloga, ale nie chodzi tu o konkursy. Pierwsza notka specjalna już wkrótce. A już jutro zapraszam na recenzję książki "Czego uszy nie widzą". Zrecenzowałabym ją już dzisiaj, ale chyba chwilowo opuściła mnie wena. Pozdrawiam :)

piątek, 17 grudnia 2010

Dorota Terakowska - Ono




Ewa ma dziewiętnaście lat. Mieszka z rodziną, czuje się jednak samotna. Marzy o lepszym życiu, o wyrwaniu się z ubogiego miasteczka gdzieś na południu Polski, o miłości, która odmieni jej los. Niejasne, wzięte z filmów wyobrażenia dziewczyny zderzają się z brutalną rzeczywistością. Staje przed wyborem. Szuka wskazówki na przyszłość, podpowiedzi, co dalej. Zaczyna patrzeć na wszystko, co ją otacza, oczami dziecka, które ma przyjść na świat. Próbuje mu ten świat objaśnić, a zarazem usprawiedliwić. I Ewa, i Ono muszą podjąć decyzję, czy ten świat wart jest wysiłku narodzin.
 
Moja opinia:
Sięgając po tą książkę miałam mieszane uczucia. Z jednej strony jest to dzieło cenionej polskiej autorki, natomiast z drugiej strony została napisana dość dawno i obawiałam się, że nie będzie ona 'na czasie'. Na szczęście, moje obawy nie znalazły podstaw, gdyż książka jest jak najbardziej życiowa i opisuje dość powszechny, w moim mniemaniu, problem. 
Każda kobieta, prędzej czy później, pragnie mieć dziecko. Czasem zjawia się ono niespodziewanie, nieplanowanie, innym razem rodzice muszą się starać bardziej, aby na świat przyszedł owoc ich miłości. Są też przypadki, kiedy kobieta z różnych przyczyn nie może zajść w ciążę. I, oczywiście, według mnie najgorszy, ostatni przypadek: kobieta, czy nawet dziewczyna zostaje obdarzona cudownym darem, jakim jest dziecko, zupełnie przez przypadek i wcale nie chce go przyjąć. Pragnie pozbyć się tego 'problemu' jak najszybciej.

I właśnie o tym jest 'Ono'. O dziecku, które zjawia się w najgorszy z możliwych sposobów - przez gwałt. Główna bohaterka, Ewa, pragnie wyrwać się ze swojego miasteczka, z biednej rodziny i swojego życia. W Sylwestra kończącego rok 2000 i równocześnie zaczynającego nowy wiek Ewa wybrała się na dyskotekę. Jej głównym celem było dostanie się na scenę, by zatańczyć na oczach wszystkich i tym samym wyróżnić się z tłumu. Jej starania zostają docenione i po jakimś czasie zajmuje miejsce obok DJ-a i porusza się w rytm muzyki. Gdy impreza zaczyna dobiegać końca, dziewczyna wychodzi z trzema, prawie nieznanymi, chłopakami. Wsiadają do samochodu i właśnie tam nieświadoma niczego Ewa zostaje zgwałcona. Gdy bohaterka zdała sobie sprawę z tego, że jest w ciąży, jej matka bez wahania proponuje jej aborcję. W dniu zabiegu Ewa podejmuje trudną decyzję, gdyż ucieka z kliniki i postanawia pokochać to dziecko.
Bohaterka książki nie ma łatwego życia: nie żyje w dostatku, jej matka na wszystko narzeka, ojciec całe dnie przesiaduje w swoim pokoju, odcinając się od reszty rodziny, a młodsza siostra poznaje świat, nie dając spokoju ani jej, ani matce. Krótko mówiąc, nie ma lekko i nie możemy się jej dziwić, że pragnie innego życia. Jednak, zamiast ułatwienia, w jej życiu pojawia się pewna komplikacja - ciąża. Kiedy jednak decyduje się urodzić dziecko, jej świat wywraca się do góry nogami, tym bardziej, że nie wie, czy raczej nie pamięta, kto jest ojcem dziecka. A to dopiero początek kłopotów.

Muszę się przyznać, że 'Ono' jest pierwszą książką Doroty Terakowskiej, jaką miałam okazję przeczytać i sama jeszcze do końca nie wiem, czy lubię styl tej autorki. Nie zawsze po przeczytaniu jednej książki można stwierdzić, czy lubi się autora, czy jest się jego fanem. Mimo to mogę powiedzieć, że książka zrobiła na mnie wrażenie. Jeszcze do końca nie jestem pewna, dlaczego. Może to te rozmowy Ewy z dzieckiem albo powroty myślami do przeszłości, czy może jednak te bezosobowe, ale pełne czułości zwroty bohaterki do dziecka. Ewa zwraca się do niego per 'Ono', co nie jest przejawem miłości, ale z każdym dniem jej miłość wzrasta, choć ona sama nie jest tego świadoma. 

Zakończenie książki trochę mnie zaskoczyło, może dlatego, że nie było jednoznaczne. Było jakby rozszczepione na dwie części, aby każdy czytelnik mógł wybrać odpowiednie zakończenie. Ja wybrałam oczywiście to pozytywne, bo dzięki temu w bohaterce zaszła ogromna zmiana i Ewa po prostu... dorosła. Ta opcja eliminuje również aborcję, która mimo dzisiejszych czasów wciąż jest ogromnym zagrożeniem dla ludzkiego życia.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości do, mówiąc ogólnie, całego życia.

Ocena: 5/6 - Świetna
Tytuł: Ono
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2002
Liczba stron: 472

_______________________________________________________
Dzisiaj jakoś nie miałam weny twórczej, ale myślę, że recenzja nie jest aż tak tragiczna, jak mi się wydaje. Przepraszam również za tygodniowe opóźnienie, ale w szkole mamy istny kocioł, nauczyciele powoli wystawiają oceny, więc miałam trochę pracy. Na szczęście wielkimi krokami zbliża się przerwa świąteczna, w której recenzji na pewno nie zabraknie :)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Mikołajki + POMOC!

Witajcie!
Dzisiaj, niestety, żadna recenzja się nie ukaże, ale możecie się jej spodziewać już w ten weekend!

Z okazji dzisiejszego święta chciałabym się pochwalić, co dostałam od Mikołaja, chociaż kilka dni wcześniej, a mianowicie w zeszły piątek. Otóż razem z dwoma koleżankami z klasy wzięłyśmy udział w konkursie 'NIE WYKLUCZAM!' zorganizowanym przez Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce. Nie spodziewałyśmy się żadnego sukcesu, ponieważ pracę wysłałyśmy dosłownie w ostatniej chwili. Możecie sobie wyobrazić, jakie było nasze zdziwienie, kiedy otrzymałyśmy zaproszenie na rozdanie nagród do Warszawy! Niestety, nie wiedziałyśmy, które miejsce zajęłyśmy, więc wyruszyłyśmy tam z nastawieniem jedynie na wyróżnienie. I znów kolejne zaskoczenie: wygrałyśmy konkurs i w nagrodę (oprócz trzech toreb drobiazgów) jedziemy do Brukseli! Ja sama jeszcze w to nie wierzę, ale żaden sen jeszcze nie był tak piękny. Nie przynudzając, zamieszczam zdjęcie zrobione jedną z ważniejszych nagród - aparatem cyfrowym.
Klasowe Mikołajki odbędą się dopiero w środę, więc jeszcze nie wiem, co mnie czeka :)

A prezentem od rodziców może być odebrane dziś przeze mnie PRAWO JAZDY!!
*  *  *
Korzystając z okazji chciałabym zachęcić wszystkich do udziału w akcji pomocy zwierzętom, a mianowicie do codziennego klikania na poniższych stronach: 


Akcje te mają na celu pomoc psom w przetrwaniu zimy, a dokładnie chodzi o karmę dla zwierzaków. Doskonale znamy przysłowie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Teraz możemy odwdzięczyć się za ich przyjaźń wchodząc raz dziennie na każdą z powyższych stron. To nic nas nie kosztuje, a możemy dać tak wiele. Im jest nas więcej, tym więcej psów w schroniskach otrzyma karmę.

POMÓŻMY ZWIERZAKOM!!
One na Was liczą... i ja również! :)

Pozdrawiam :)